Wiem, że umieściłam ekranizację powieści Blanki Lipińskiej we wpisie o filmach i serialach, na które czekam w tym roku. Zrobiłam to ironicznie, a dla tych, którzy nie pamiętają lub nie mieli okazji przeczytać mojego zdania o tej książce przypominam wpis z recenzją. Zdania nie zmieniłam, nadal uważam, że to gniot. I naprawdę nie chodzi o fabułę, bo ta moim zdaniem nie odbiega znacząco od innych powieści erotycznych i nikt nie oczekuje tutaj olśnienia ani życiowych przemyśleń z górnej półki. Książka była stylistyczną i językową porażką, film na szczęście nie musi tego powielać, bo jest filmem i rządzi się swoimi prawami. I właśnie dlatego…
Poszłam do kina na 365 dni
Kilka faktów o filmie 365 dni. Główne role zagrali Anna-Maria Sieklucka i Michelle Morrone. Ze znanych nazwisk znajdziemy tutaj Grażynę Szapołowską, Tomasza Stockingera, Nataszę Urbańską oraz Magdalenę Lamparską, z czego role trzech pierwszych ograniczają się do jednej sceny. Cieszę się, że Laurę i Massima zagrali świeży aktorzy, wprost widać między nimi iskrzenie i to sporo podbija odbiór filmu. Zwątpiłabym już do końca, gdyby obsadzono tam Barbarę Kurdej-Szatan i Mikołaja Roznerskiego. Od początku filmu główna bohaterka była dla mnie Blanką Lipińską, a po zmianie na blond to już w ogóle x100. Ale w końcu była ona wybierana na jej wzór.
Sam film nie jest zły. Aktorzy naprawdę dali z siebie wszystko, dialogi wyszły lepiej niż w książce, erotycznych scen jest w sam raz jak na erotyk (i są naprawdę mocne), a nawet scenarzystom udało się wyrzucić parę głupich wątków. 365 dni to film erotyczny, romans pościelowy, czy jak tam zwał, a więc musi mieć swój plan wydarzeń, podobny do każdego innego romansu. Musi mieć również kilka charakterystycznych scen – poranki w łóżku, przemianę bohaterki oraz szaloną przyjaciółkę. Najważniejsze jednak jest to, że jest to jeden z nielicznych filmów, które są lepsze od książkowego pierwowzoru.
50 twarzy Greya po polsku
Od wydania książki zarówno autorka jak i jej dzieło mieli zapewnioną niesamowitą promocję. Sama Blanka z debiutującej, nikomu nieznanej osoby, stała się prawdziwą polską celebrytką, chętnie pozującą na ściankach, najlepiej w niezbyt zabudowanym stroju. Jak myślicie, gdybym wydała swoją książkę, to ile razy musiałabym nie założyć publicznie majtek, żeby mieć szansę na ekranizację? Oczywiście żartuję, wiadomo, że takie sprawy załatwia się kasą. Czasem nawet okazuje się, że było warto.
Ostatnio co prawda autorka zapunktowała odgryzając się chamskiemu reporterowi na ściance podczas gali nagród Empiku, zdarza jej się mówić naprawdę mądre rzeczy podczas wywiadów i ogólnie w wielu kwestiach się z nią zgadzam. Myślę, że może być równą babką, tylko proszę niech już nie pisze książek. Albo niech pisze tylko zarys i od razu przerabiają to na scenariusz filmowy, tak będzie lepiej dla nas wszystkich.
I tak, film jest lepszy od 50 twarzy Greya.
Zdjęcia: filmweb.pl
Nie oglądałam ani jednego ani drugiego filmu, chociaż widzę, że recenzja jest dobra.
Ktoś ją poparł, bo nie wierzę, że nieznana i tak od razu celebrytka, ale mnie to nie przeszkadza, na zdrowie niech jej idzie 🙂
Wstyd się przyznać, ale nawet nie słyszałam o tym filmie :/
Nie oglądałam ani jednego, ani drugiego (i raczej nie zamierzam). Nie mój target.
Ja też. To zupełnie nie moje klimaty.
50 twarzy Greya oglądałam tego filmu jeszcze nie 😉
Nie jest to ani literatura, która mnie interesuje, ani tym bardziej film, na który marnowałabym czas.
U mojej fryzjerki cała ekipa aż piszczy, żeby pójść na en film 🙂
Ja poszłam do kina z ciekawości. Potwierdzić czy to na pewno gniot i… potwierdziło się 🙈
50 twarzy Greya oglądałam, a tego drugiego filmu nie. W sumie jestem maniaczką filmową i mogę go obejrzeć oraz wyrobić sobie o nim osobiste zdanie.
Mam taką wewnętrzną zasadę – im więcej szumu wokół filmu, tym mniej chcę go oglądać, bo wiem, że szkoda marnować na to czasu. Wokół wspomnianego przez Ciebie filmu jest naprawdę głośno. Ja podziękuję. Książka była koszmarem, mimo przychylnej recenzji nie zamierzam iść na to do kina…
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
No cóż, poprzeczka nie jest wysoko zawieszona przy takim porównaniu😁
Nie chcę komentować książki ani filmu, bo nie czytałam i nie oglądałam, ale czytałam sporo recenzji, analiz i wywiadów z samą Blanką i mam spory problem z jej wizją kobiet, kobiecych fantazji, kobiecej mentalności oraz przeświadczeniem, że przemocowe zachowania i bad boye są sexy i cool. Każdemu jego porno, oczywiście, ale moim zdaniem to wyjątkowo ciasne i anachroniczne myślenie (poza tym, że społecznie szkodliwe). Co jednak trochę bawi w kontekście jej nimbu wyzwolonej buntowniczki😉
Może kiedyś obejrzę na jakimś VOD ze znajomymi, wyczuwam potencjał na dobrą drinking game😁
Ja powiem tak książki wciagly mnie tak że w 7 dni przeczytałam 3 części i nie mogłam doczekać się filmu i nie żałuję że poszłam i naprawdę ten film jest o wiele lepszy od greya
Ale pierdolisz…
Gray przynudzał a po Twoim opisie widać, że to jeszcze większe dno.
Jeszcze nie mieliśmy okazji zobaczyć, ale plan jest 😁
Zgadzam się, film zdecydowanie lepszy od „50 twarzy Greya” 😉
Widziałam i cóż sceny erotyczne mogę obejrzeć jeszcze raz hahhaha
ja oglądam dużo filmów, często chodzę do kina – ale ten gatunek nie jest moim ulubionym
Poczekam, aż będzie dostępny przez internet i może będę miała nastrój, żeby go obejrzeć.
Nie oglądałam tych filmów ale czytałam książki.
Nie czytałam książki, ale wczoraj obejrzałam film na Netflix. Dla mnie to historia polskiej dziwki, która trafiła na sycylijskiego alfonsa. Bardzo słaba próba skopiowania Greya, który też szczytem kina nie był. Natomiast kilka ze scen erotycznych było tak słabych, że chyba lepiej włączyć regularnego pornosa. Włączyłam ten film, bo miałam ochotę na lekkie kino, i wydawało mi się, że tak będzie, nie spodziewałam się wysokich lotów, ale nie spodziewałam się też takiego dna…
Masz takie zdanie, bo nie czytałaś książki. Uwierz, że twórcy filmu i tak wycisnęli z tego ile się dało 😉
Pisanie, ze film 365 dni jest lepszy od 50 Twarzy Greya w asyście dialogów aktorów filmu z Polskimi szlagierami ze słownika typu kurwa, huj, ja pierdole i wielu innych ulubionych wyrazów używanych koniecznie w nowoczesnej rozmowie grupy społecznej na tzw. poziomie i przy grze aktorskiej jak w taniej dyskotece oraz wszechobecnym w filmie prostactwem to tak był lepszy w odbiorze dla polskiego wybranego odbiorcy. Jedyne co się broniło w filmie to sceny erotyczne i muskulatura ładnie zbudowanego Mafiozo. Reszta to dno. A autorka powieści jest na tyle sprytna tandeciara, ze na pomyśle i popularności Greya świetnie zbudowała swoja i tu… Czytaj więcej »
Kurcze zastanawiam się czy gdyby mi zapłacili za obejrzenie choćby jednego z filmów to dałabym radę… Gdyby to była duża suma moja złość na siebie była by duża. Kiedyś usiłowałam tego Greya zobaczyć ale no niestety nie dałam rady za ten drugi nie wiem czy udało by mi się zobaczyć… no Pan Raczek w swojej recenzji to co dobre o tym filmie właśnie głównie wyglądowi Michele Morrone przypisywał. Ja jednak oczekuję od produkcji więcej niż uroda odtwórców….
Morrone występuje teraz w jakimś nowym serialu Netflixa. Muszę sprawdzić przy okazji czy gra tam tylko klatą 😉
Greya nie oglądałam ,a co do 365 dni – książki,całą trylogię polecam i bardzo mi się podobała ,jednak w filmie czegoś mi zabrakło 😉
Próbowałam obejrzeć na Netflixie i się zanudziłam. Nie dałam rady dokończyć. Fakt jednak, że to nie mój typ ani literatury ani filmów.
Jeżu kolczasty, dla mnie ten film był tak ciężki, że niemal fizycznie cierpiała przy oglądaniu go. Od scenariusza, przez ujęcia, dialogi, na grze aktorskiej kończąc. Sceny „erotyczne” dla mnie były po prostu niesmaczne – taka tania pornografia.
Tak naprawdę nie byłam w stanie obejrzeć tego „na raz”. Już dawno nie widziałam czegoś tak słabego – nawet „W lesie dziś nie zaśnie nikt” sprawiło mi więcej przyjemności 😀
Mi się podobały oba