Dzisiaj krótkie przedstawienie maseczek, które mam zamiar zużyć w najbliższym czasie. Jeżeli faktycznie tak będzie to zobaczycie je poście z serii DENKO. Jak nie w marcowym, to w kwietniowym. Nie ma bowiem szans, żebym je teraz zużyła, tym bardziej, że to dni przedświąteczne i może się okazać, że maseczka na twarzy to nie będzie produkt pierwszej potrzeby. Jak już to prędzej będzie nim wielkanocna babka i biała kiełbasa.  

Na pierwszy ogień lecą maseczki z Lirene: 

  • Super Lifting Rozświetlająca maseczka napinająca
  • Głębokie Oczyszczanie Micropeeling wygładzający 
  • Hialuronowy zabieg wypełniająco-liftingujący  
  • Age Blocker Maska przeciwzmarszczkowa intensywnie wygładzająca 

Jak widać mam zamiar zacząć pracować trochę nad starzeniem się skóry. Na szczęście zmarszczek jeszcze u siebie za bardzo nie widzę. Może to problemy ze wzrokiem, a może udało mi się odziedziczyć cerę po mamie, która zmarszczkami długo się nie przejmowała (ale też w przeciwieństwie do mnie z kolorowych kosmetyków używała głównie kredki do oczu).  

Założyłam jednak, że przecież żadne składniki zawarte w tego typu produktach absolutnie nikomu nie zaszkodzą, a trochę wygładzenia, napięcia i odżywienia zawsze jest wskazane.  

Druga część zestawienia to dwie maseczki z Bielenda: 

  • Silver Detox Detoksykująca maska metaliczna do cery mieszanej i tłustej  
  • Zielona Herbata Maseczka Peel-off 

W końcu chociaż jedna z maseczek jest w formule peel-off, którą bardzo lubię, bo zmywanie maseczek nie należy do moich ulubionych czynności. Tutaj oba produkty są już dobrane stricte do mojego typu cery, a nie do chwilowej fantazji przed sklepową półką, ponieważ jak widać przeznaczone są dla cery mieszanej lub mieszanej i tłustej.  

Ostatnia z maseczek, dla odróżnienia jest maseczką na stopy, a dokłanie jest to dwuetapowy zabieg pielęgnacyjny od Evree: 

Evree Lawendowa Kuracja do stóp w dwóch krokach – peeling i maseczka 

Już od jakiegoś czasu lubię się z firmą Evree (to znaczy nie mam pojęcia czy ona mnie lubi, ale to nieważne), zwykle jednak ograniczamy się do różanego płynu micelarnego czy kremu do rąk, a tym razem padło na maseczkę do stóp i mam nadzieję, że też mnie nie zawiedzie. Poza tym uwielbiam lawendę, więc nastawiam się też na miłe doznania zapachowe. 

O tym jak sprawdziły się poszczególne maseczki będzie można poczytać przy okazji Denka, wątpię, żeby którykolwiek produkt zachwycił mnie tak, żeby zasłużył na osobny wpis. Ale nigdy nie mów nigdy, olśnienia kosmetykowe zawsze są mile widziane.