Od dawna opisuję siebie jako zadeklarowaną zwolenniczkę i miłośniczkę maseczek peel-off. Uważam, że ich technologia poprawiła się na tyle, że nie ma sensu bawić się w zmywanie, a ostatnią serię maseczek pewnej marki, które najpierw trzeba było sobie samodzielnie namieszać z góry uznałam za przegraną w moim przypadku.
Oczywiście, od wszystkiego są wyjątki i u mnie też się one zdarzają, ale z pewnością nie przejdę obojętnie obok nowej serii peel-off, w niskiej cenie, w kolorowych opakowaniach, uśmiechających się do mnie z regału w dyskoncie. A więc mam je wszystkie. Przetestowane.
MASECZKA ROZŚWIETLAJĄCA
Skórka cytryny/mango
Efekt:
Odżywienie, rozświetlenie, wyrównanie kolorytu
MASECZKA NAWILŻAJĄCA
Aloes/kiwi
Efekt:
Rewitalizacja, zmiękczenie, nawodnienie
MASECZKA OCZYSZCZAJĄCO-KOJĄCA
Niebieska stokrotka/hydrolat z bławatka
Efekt:
Oczyszczenie, ukojenie, odprężenie
MASECZKA LIFTINGUJĄCA
Mak/granat
Efekt:
Nawilżenie, ujędrnienie, odmłodzenie
Moim zdecydowanym faworytem jest maseczka rozświetlająca – zapach mango, prześliczny żółty kolor, świetne działanie, zwłaszcza jeżeli chodzi o rozświetlenie i lekkie wybielenie przebarwień. W ogóle wszystkie maseczki na twarzy mają superintensywne kolory i człowiekowi od razu robi się milej jak je nakłada w pochmurny jesienny dzień – mają w sobie taki powiew lata.
Wersja oczyszczająco-kojąca również jest niesamowita. Zawarto w niej wyjątkowe składniki, które rzadko mam okazję używać, a bardzo dobrze się sprawdzają. Najgorzej u mnie wypadła wersja liftingująca – może dlatego, że umówmy się, nie mam jeszcze czego jakoś strasznie liftingować, a po drugie mam porównanie z olejkiem makowym, o którym Wam ostatnio pisałam i to jest jednak niesamowita przewaga w działaniu dla olejku.
Maseczki są w podwójnych opakowaniach, a ja na dzień dzisiejszy zużyłam po jednym z każdego i jestem przekonana, że najprędzej wrócę do żółtej. Jak zwykle w przypadku takich maseczek nie liczę na kosmiczne efekty, ponieważ nie jest to ani cud technologii, ani 100% naturalny produkt, a z doświadczenia wiem, że to zwykle najlepiej się sprawdza. Jednak krzywdy mi nie zrobiły (a przecież różnie z tym bywa), więc mam nadzieję, że w razie czego Wam też jej nie zrobią i będziecie mogły sprawdzić je we własnym zakresie.
Nie widziałam ich nigdzie wcześniej, a na pewno bym zauważyła, bo kolory zdecydowanie przyciągają wzrok! 🙂
Ooooooooo….ja też ich jeszcze nie widziałam… muszę się za tą żółtą rozejrzeć!
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Produkt godny przetestowania, więc przy najbliższej okazji kupię
Na pewno kupię, aż dziwie się, że wcześniej nie widziałam, bo kolorki zwracają moją uwagę niemiłosiernie. A jesień to najlepsza pora roku na maseczki! 😀 Pozdrawiam!
Właśnie widzę po komentarzach, że niewiele osób miało okazję je spotkać.
Lubię takie maseczki, muszę przetestować.
Przekonałam się do produktów koreańskich, więc na razie nie szukam żadnych alternatyw – mam spory zapas 🙂 Ale dobrze znać inne możliwości – dzięki za wpis! 🙂
Widziałam te maseczki ale nie czułam się skuszona na zakup. Teraz kupię żółtą
Nie znam ich, ale uwielbiam wszelkie maseczki nawilżające, więc i tę z tej serii też bym pewnie polubiła. ::
No muszę ogarnąć tę żółtą, jak będę w Biedrze… Przydałoby się rozświetlić ten mój dość ponury ostatnio ryj! 😉
Czekolada świetnie rozświetla twarz, przynajmniej w moim przypadku. Najlepiej podawana dożylnie 😀
Kocham maseczki, więc z przyjemnością bym je przetestowała. Póki co jeszcze ich nigdzie nie widziałam, ale jak tylko zobaczę to wypróbuję 😉
Ostatnio kupiłam sobie kilka maseczek, może wreszcie znajdę czas, żeby je wypróbować 😛
Niestety czasu zawsze brakuje…. 🙂
Zapowiadają się ciekawie, muszę na nie zerknąć, jak będę w biedronce. 🙂
Wersje kojąca chetnie bym wypróbowała porana zakupy
Świetne maseczki, już nie mogę się doczekać, aż je wypróbuję!
a która będzie odpowiednia na wory pod oczami??
Celowałabym w żółtą, czyli rozświetlenie lub nawilżającą zieloną 🙂
Moja narzeczona tworzy sama maseczkę typu peel off używając do tego węgla aktywowanego, mleka i żelatyny. Jest zadowolona, ale może po przeczytaniu Twojego wpisu skusi się na jedną z tych sklepowych. Pozdrawiam!
Myślę, że niewiele maseczek będzie w stanie przebić taką domowej roboty! 🙂
Nigdy nie miałam maseczki peel-off, może któraś z tych, które prezentujesz na blogu będzie moją pierwszą 🙂
Pozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com/2018/10/chopak-ktory-wiedzia-o-mnie-wszystko.html
Ogólnie mocno polecam peel-off, szczególnie też te z Bielendy, bo łatwo odchodzą od skóry 🙂
Cudne te maseczki i podziwiam Twoje zdjęcia!! Piękne!!!
Dziękuję 😉
Nigdy nie rzuciły mi się w oczy, a robię tam zakupy dosyć często 😉
Mają piękną szate graficzną !;) Myśle że są warte uwagi.
Jakoś nie mam przekonania do tego typu biedronkowych produktów, zupełnie nie wiem dlaczego. Inu (LiM)
Nie wszystkie są dobre, ale czasem warto coś wypróbować 🙂
Całkiem lubię peel off ale korzystam już ze sprawdzonych 😉
A ja dla kontrastu jestem malo maseczkowa, jakos nie przepadam za nimi, albo po prostu nie znalazlam zadnej dla mnie 🙂
Uwielbiam maseczki peel off – są wygodne.
Miałam kiedyś tą zieloną i byłam z niej bardzo zadowolona!
Cudnie kolorowe opakowanie, lubię taką wesołą oprawę
Musze wypróbować te nawilżającą bo uwielbiam aloes. Jest też na pewno najmniej zapachowa a z doświadczenia wiem, że te z owocowymi zapachami mnie uczulają. A kolory maseczek na pewno bardzo zachęcają do zakupu 😉
Wszystkie te maseczki są słabo zapachowe 🙂
Nie używałam wcześniej tych maseczek. Chętnie wypróbuję, opakowania wyglądają ciekawie. 😉
Po nawilżającą w pierwszej kolejności bym sięgnęła:)
A widzisz… a u mnie była ostatnia 😀
Ciekawie się prezentują,maseczki używam , ale tych jakoś nie widziałam …
Ciekawe te maseczki. Warte uwagi i wypróbowania.
Chyba się skuszę, brzmi obiecująco.