Kontrowersyjne, amerykańskie święto zabijające katolickie tradycje, a jednocześnie przypominające nam o prawdziwych słowiańskich korzeniach? Halloween. Pozwala nam na oswojenie i wyśmianie naszych największych lęków.  

Po co nam amerykańskie Halloween? 

Pamiętacie scenę z Harrego Pottera, kiedy aby pokonać goblina wyrażającego nasz największy, paraliżujący nas strach trzeba było mocno się skupić i rzucić na niego zaklęcie ośmieszające? Ja pewnie skończyłabym jak Ron, z ogromnym, włochatym pająkiem rozjeżdżającym się na wrotkach.  

Właśnie do tego moim zdaniem służy Halloween, czyli wigilia święta Wszystkich Świętych. Przebieramy się za wiedźmy i zombie, aby wyśmiać ich istnienie. Otaczamy się mrocznymi przedmiotami i sztucznymi nagrobkami, aby zrobić z nich normalne przedmioty. Przypominamy sobie o duchach (zależy w co wierzycie) i kładziemy na stole sztuczną zakrwawioną rękę, żeby przypomnieć sobie, że ciało to tylko ciało. Po śmierci to też tylko ciało. Za życia złuszczamy się peelingiem, po śmierci rozkładają nas bakterie. 

Halloween czy Dziady? 

Każdy z nas przerabiał w szkole Dziady. Jak wielu nauczycieli odwołało się przy tym do naszych najprostszych wyobrażeń i doświadczeń? Ilu z nas porównało sobie słowiańskie obrządki z amerykańską tradycją? 

Wszystko to bierze się od jednego wierzenia – że jest taki dzień w roku, a w zasadzie noc, kiedy granica między światem żywych i umarłych może zostać łatwo przekroczona, a nasze rzeczywistości mogą się mieszać. Tu znowu się powtórzę – jak kto uważa.  

Fakt jest taki, że nasza tradycja gdzieś zniknęła, a Halloween udało się rozpropagować na całym świecie i uczynić z niego element (pop)kultury. Dlatego umaluję się, założę kapelusz wiedźmy, kupię kilka kilo cukierków i będę czekać na dzieci wołające ‘cukierek albo psikus’. Może straszny duch mieszkający pod ich łóżkiem będzie im się teraz kojarzył z cukierkiem a nie ze strachem.