Dobry korektor to niestety podstawa każdego makijażu. Dlaczego niestety? Bo o ile łatwiej i przyjemniej by było nie musieć stosować niczego i maznąć tylko podkładem albo kremem BB, a najlepiej to w ogóle niczym. Kobiety powinny z założenia mieć nieskazitelną cerę, pozbawioną jakichkolwiek wad. Ja takiej nie mam, a ostatnio miałam okazję przetestować trzy korektory, więc dzielę się kilkoma przemyśleniami.  

Eveline Professional Art Make-Up Korektor 

„Korektor Eveline Art Scenic to idealny sztyft korygujący dla każdego typu cery. Matowi i koryguje niedoskonałości cery – przebarwienia, zaczerwienienia i oznaki zmęczenia. Nadaje cerze świeży, naturalny i młodzieńczy wygląd. Innowacyjna formula Long Lasting Effect 24h oraz mineralne pigmenty sprawiają, że makijaż wygląda perfekcyjnie i olśniewająco przez cały dzień.”

Najsłabszy korektor z całej trójki, dlatego niech idzie na pierwszy ogień. Mój odcień to Porcelain. Może jeszcze nie odkryłam jak się nim posłużyć, żeby było ok, a może po prostu mi nie pasuje. Źle mi się z nim współpracuje, mam wrażenie, że jak go rozetrę to niewiele daje, a jak nałożę za dużo to efekt jest co najmniej dziwny. W każdym razie będę jeszcze próbować, może coś z niego będzie.  

Eveline – Art Scenic Korektor w płynie 2 w 1 kryjąco – rozświetlający 

„Innowacyjna receptura z formułą Long Lasting 24h gwarantuje perfekcyjny makijaż przez cały dzień. Mineralne pigmenty rozświetlające optycznie maskują oznaki zmęczenia, nadając cerze nieskazitelną gładkość i młodzieńczy blask. Innowacyjna receptura Exclusive Bio Complex™ oparta jest na naturalnych, wyselekcjonowanych składnikach i nie zawiera substancji zapachowych, często będących przyczyną alergii.” 

Perełka tego zestawienia. Jak widać producent upchał tam aż dwie innowacyjne formuły. Ale teraz poważnie, nie wiem sama czy chodzi o idealny odcień (08 Porcelain), idealne krycie, idealną gęstość, a może wszystko razem, ale efekt jest świetny. Zakrywa nawet najgorszego pryszcza, jeżeli oczywiście taki się wam przydarzy.  

Przypudrowany jak należy trzyma się bardzo dobrze, a dzięki temu, że jest i kryjący i rozświetlający dodatkowo odwraca uwagę od sprawy, którą miał zamaskować. Pokochałam go całym sercem i wiem, że już nigdy się z nim nie rozstanę.  

Lovely – Liquid Camouflage 

„Intensywnie kryjący korektor z formułą easy to blend. Formuła long-lasting, która zastyga na skórze.
Pokrywa wszelkie zmiany, przebarwienia i cienie pod oczami. Idealny do konturowania twarzy. Dostępny w 3 odcieniach.” 

Wybrałam najjaśniejszy odcień, czyli 01. Bardzo dobrze sprawdza się do zakrywania cieni pod oczami, chociaż ja nie mam ich jakiś strasznych – może dlatego, że uwielbiam długo spać? Przede wszystkim korektor zaskoczył mnie dużą gąbeczką. Zaraz po nałożeniu wydaje mi się za jasny, ale już przypudrowany wygląda bardzo naturalnie i zlewa się z resztą twarzy. Nie próbowałam nim konturować, ale za to świetnie zakrywa wszystkie piegi. Wiem, że w internetach wszyscy się nim zachwycają i ja sama tak na 85% dołączam do was.  

Macie własne uwagi i spostrzeżenia na temat tych korektorów? A może jedyna refleksja po przeczytaniu tej notki to „ależ bym zjadła cukierka!” 🙂