Styczeń i luty to dla mnie najgorsze miesiące zimy. A jak jeszcze zaczyna się ona przedłużać na marzec to tracę resztki optymizmu.
Sami musicie przyznać, że żaden inny miesiąc nie ciągnie się tak bardzo, jak potrafi zrobić to najkrótszy miesiąc w roku, czyli luty. Listopad i grudzień mijają mi zwykle w rekordowym tempie, na kupowaniu prezentów, przygotowaniach do świąt, przystrajaniu domu i słuchaniu świątecznych piosenek. Mikołajki zawsze mnie zaskakują, potem nagle są święta i niepostrzeżenie witamy Nowy Rok. Początek stycznia kusi coraz dłuższym dniem i z pewnym niedowierzaniem przypominamy sobie, że w grudniu o 15:30 to już było całkiem ciemno. Mimo to rozwleka się strasznie, przechodzi w ten niekończący się luty i straszy dziwnym przeświadczeniem, że wiosna nigdy nie nadejdzie.
To właśnie wtedy najbardziej potrzebuję wszystkich czasoumilaczy, ale świąteczny nastrój już się skończył, gorąca czekolada i grzane wino nie smakują już tak jak na bożonarodzeniowym jarmarku. Co więc robię, żeby jednak jakoś przetrwać zimę?
Planuję wakacje
Nie wiem jak wam, ale mi humor poprawia już samo przeglądanie ofert na stronach z hotelami. Wymyślanie jakie kryteria mają spełniać, gdzie mają się znajdować i sprawdzanie jak daleko będzie z hotelu do plaży. Nawet jeżeli jeszcze niczego nie zabookuję to zaczyna się rysować już jakiś plan na odpoczynek, zwłaszcza, że początek roku to zwykle moment, w którym trzeba zaplanować termin urlopu w pracy.
Idę na spacer
Ogólnie ruch na świeżym powietrzu poprawia nastrój, ale umówmy się, że poza spacerem niewiele aktywności outdoorowych cieszy mnie w lutym. Jeżeli u kogoś dostępny jest śnieg to można oczywiście skorzystać z sanek czy wyżyć się podczas lepienia bałwana, ale Tobi woli jednak zwykły spacer z węszeniem. Czekamy więc zwykle na jakiś bardziej słoneczny moment dnia i staramy się przed wyjściem sprawdzić pomiary na czujnikach antysmogowych, żeby nie spacerować przy normach przekroczonych o 1200%.
Długa kąpiel
Dlaczego nie napisałam “biorę długą kąpiel”? Ano dlatego, że nie biorę. Bo nie mam wanny. Ale czasami, tak od święta, pozwalam sobie na dłuższe postanie pod prysznicem i delektowanie się strugami gorącej wody, tak po prostu, z zamkniętymi oczami, wdychając zapach żelu pod prysznic lub peelingu (peeling mam aktualnie kawowy, a nie mogę ostatnio pić kawy, więc chociaż sobie wącham). Nawet to już trochę pomaga, potem do łóżka, z herbatką i książką. A jak ktoś ma wannę to już w ogóle bajka.
Szukam zimowego hobby
Zimowe hobby to dla mnie coś takiego co można robić siedząc pod kocem. Na przykład kolorowanie, czytanie, szydełkowanie, skręcanie długopisów. Albo nadrabianie seriali. Wybierać można dowoli, chociaż kolorowanek antystresowych nie polecam – kupiłam kiedyś jedne z takimi esami-floresami i miały tak drobne elementy do kolorowania, że zamiast się odstresować tylko się wkurzałam.
Robię coś dla siebie
Świetnie działają tzw. babskie sprawy, czyli zakupy i fryzjer. Jedno i drugie może cieszyć nas podwójnie. Zakupy wystarczy zrobić online i uśmiechać się zamawiając, a potem drugi raz uśmiechać się odbierając paczkę od kuriera. Z fryzjerem jest podobnie, bo u mojego odstęp czasu między umówieniem się a wizytą jest tak długi, że mogę czasem zapomnieć o niej i nagle patrzę w kalendarz, a tam ‘fryzjer 15:00’ i można się cieszyć od nowa.
Sprawdzam nowe przepisy
Ciasta, obiady, desery, smakowe kawy (u mnie teraz na bazie bezkofeinowej…). Gotowanie czegoś po raz pierwszy zawsze jest najlepsze i jest swego rodzaju wyzwaniem. Przy setnym razie wszystko może znudzić, dlatego obieranie codziennie ziemniaków i klepanie kotletów jest takie dobijające. Wyjątkiem jest sytuacja, w której bardzo chcemy ugotować coś perfekcyjnie i dążymy do doskonałości. Ja z mężem ćwiczę uparcie lava cake, ale nasz piekarnik zmusza nas nie tyle do ćwiczenia doskonałości, co raczej do obstawiania w ciemno wyjdzie czy nie wyjdzie.
Przyjmę w ciemno każdy inny sposób jaki tutaj podrzucicie. Im więcej tym lepiej, niech każdy znajdzie coś dla siebie. Byle nie dać się zimie i przetrwać do wiosny.
Zdjęcie główne: unsplash.com/litllebearhugs
Patrząc na dzisiejszą pogodę można stwierdzić iż wiosna niebawem
U nas znowu sypie śnieg, więc raczej do wiosny jeszcze troszkę…. 😉
Jeszcze jeden pomysł – zająć się pracą, uczeniem itp. wtedy czas szybciej leci 🙂
U mnie zawsze najlepiej sprawdza się czytanie wciągających lektur, i zajęcie się pracą. Czas zawsze szybciej wtedy leci 🙂
„Przygotuj ciało na lato” – to mój priorytet! 😉
Postawa godna podziwu!
Tak… Wszyscy czekamy do wiosny 🙂 ale trzeba coś robić aby nie zwariować 🙂
Robię wszystkie te rzeczy 🙂 Rzeczywiście pomagają 😉
Gdyby nie lód na chodniku, to może bym aż tak bardzo nie narzekała, ale wiosna mogłaby już przyjść 🙂 Sama poświęcam czas na dopracowywanie książki. Pomaga zapomnieć o zimnie za oknem.
Oj tak, mnie również irytuje niemożność normalnego chodzenia.
Dziwny coraz dłuższy, więc to co już najgorsze za nami;) ja stawiam na aktywność, biegam, spaceruję lub jeżdżę na nartach:)
Ciekawe plany. Ja zwykle czytam książki i piszę opowiadania 😉
Powiem Ci, Siostro, że odpowiedzią na Twoje pytanie jest: ALKOHOL. Duuuuuuuuużo alkoholu! 😛 Dla mnie tak poza tym to łyżwy. Zaczęłam jeździć na łyżwach dopiero kilka lat temu, i to jest tak cudowne, zajebiste, z niczym nieporównywalne uczucie, że naprawdę niewiele jest rzeczy, które uwielbiam robić równie mocno. A w Warszawie lodowiska działają właśnie do końca lutego. Ponieważ ja w tygodniu pracuję do późna, mogę jeździć tylko w weekendy, no i kiedy z tej perspektywy patrzę na zimę, mierząc ją ilością ślizgawek, które mam przed sobą, to zima wręcz momentami wydaje mi się niemal za krótka! 😀 A należy zaznaczyć,… Czytaj więcej »
Weź mnie nie strasz. Ostatni raz byłam na łyżwach jakieś 15 lat temu i strasznie się potłukłam. Ja kompletnie nie zachowuję równowagi na łyżwach, rolkach i innych takich. Ogarniam tylko rower. A alkoholu aktualnie nie mogę pić (i nie, nie jestem w ciąży) 😀
Jak zwykle u Ciebie pomysłowo! 🙂 Ja najbardziej lubię zimą….tak jak i o każdej porze roku, spotkania z Rodziną, Przyjaciółmi i Znajomymi. Fajnie tak się spotkać w kawiarni przy ciepłej kawie albo herbacie i ciacho do tego 🙂 W lato to wiadomo piwo z kija rządzi!!!
Pozwolę sobie przybić piątkę Pannie, łyżwy zawsze na tak! Mieszkam 5 minut od lodowiska. Cudownie, korzystam jak tylko mogę 🙂
Przepisy jak najbardziej! Uwielbiam gotować 🙂 Poza tym grzane wino, czekolada, dobrzy Ludzie, uśmiech i zima mi niestraszna 🙂 Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
Co do łyżew wypowiedziałam się już wyżej. Ale dobrym ciastkiem nigdy nie pogardzę, ogólnie dobrym jedzeniem. I tutaj zima ma swoje plusy, bo zdecydowanie są takie potrawy, które lepiej smakują o tej porze roku.
W zimie najlepiej mi służą medytacja, nadrabianie zaległości książkowych i rozwijanie moich życiowych pasji. Bez tego ciężko byłoby mi dotrwać do wiosny 🙂
Zimą działam z moim hobby i dużo czytam.
Ja jeszcze dorzuciłabym oglądanie seriali i Twoja lista jest moją listą na przetrwanie najgorszych (dla mnie) miesięcy w roku 🙂
Oj tak, Netflix ostatnio mnie mocno pochłonął…
ROBIĘ COŚ DLA INNYCH
niekoniecznie dla partii Wiosna, niekoniecznie dla partii…, ale może chociaż odrobinę zaangażowania w życie społeczne
Bardzo dobry pomysł. Co do partii Wiosna to ciągle mam mieszane uczucia, ale jednak w większości pozytywne.
Muszę wykorzystać Twoje rady (szczególnie punkt 1.), bo zima już daje mi się we znaki :/
Mam nadzieję, że pomogą 🙂
A ja tam nie mam problemów z przeżyciem zimy! Cieszę się i tą porą roku! 😉
W sumie w tym roku nawet nie muszę „przetrwać” zimy, bo prawie jej nie zauważam… W sensie jestem tak „zajęta” czytaniem, pisaniem, uczeniem się do konkursu z polskiego i czasem wychodzę na spacer z słuchawkami na uszach i jakoś nie czuję, że jest „słaba” pogoda ;D
Trochę o to chodziło… trzeba być tak zajętym, żeby nawet nie zauważyć zimy 🙂
Ja ten czas w dużej części poświęcam domowi. Porządki, zmiany itp. wszystko to na co nie będę miała czasu, gdy dzień stanie się dłuższy, bo wtedy mało mnie w domu.
Skorzystam właśnie z 2pkt. Pójdę na spacer!
My z kolei spacerujemy lub udajemy się w świat naszego puzzlomaniactwa 😀
W sumie nic tak nie kręci jak nowe hobby, więc z tym zgadzam się w 100%. Zima to też dobry czas na nadrobienie zaległości książkowych:D
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Książki zawsze i wszędzie 🙂
Ja planuję kolejne wyjazdy, w międzyczasie poświęcam się książkom i ćwiczeniom 🙂
Ciągle przypadkowo wpadam do Ciebie… Coś mnie tutaj ciągnie … Pozdrawiam i zapraszam do siebie
Również pozdrawiam 🙂
Ciepło w domu i słońce za oknem i robi się radośniej.
Sama ostatnio zaczęłam wybierać się na spacery i przyznaję, że z chęcią skorzystam z pozostałych rad ~
Bardzo się cieszę 🙂
A my zimę bardzo lubimy i wcale nie czekamy na wiosnę 😀
Ja przede wszystkim czytam. I gram. I jeszcze bloguję na zapas!
Blogowanie na zapas też by mi się przydało 🙂
Nienawidzę zimy, nie ważne jaki to miesiąc, nie tylko żle się czuje, to jeszcze poziom motywacji mam znacznie mniejszy.
A ja lubie zimę, zawsze nadrobię te sprawy o których latem nie mam kiedy sie zająć. Ja zreszta lubie każda pore roku.
Dobre podejście 🙂
Nie lubię zimy, bo zimno i nie mogę tak swobodnie jeździć na rowerze, chociaż i tak jeżdżę .
Ptaki już ćwierkają jakby czuły ,że wiosna tuż tuż 🙂
Staram się jak najwięcej prac w domu wykonać , by latem mieć czas tylko na wyjazdy w przyrodę 🙂
Poza szukaniem zimowego hobby robię to samo co Ty by przeżyć do wiosny
Bardzo fajne pomysły na przeczekanie zimy. Już nie mogę doczekać się wiosny
Świetne rady umnie nie ma tak różow ciagle sypie góry to góry a co za tym idzie odśnieżanie mimo że mamy sprzęt to i tak pomęczyć się musimy. A w tym roku daje nam ta zima w kość bardzo.
To ja zupełnie odwrotnie, uwielbiam jesień i zimę, chciałabym, aby jak najdłużej trwały, wówczas mam najwięcej kreatywnych pomysłów, chętnie podejmuję duże wyzwania. 🙂
Do wiosny coraz to bliżej. Jeszcze troszkę, jeszcze nie jeden zakręt i będzie kolorowo.
I w końcu nadeszła długo wyczekiwana wiosna 😀
hej 🙂 uwielbiam każdą porę roku. każda ma tak wiele do zaoferowania nam. trzeba współpracować z porami roku. cieszę się z zimy A wiosna przyjdzie zawsze, kiedy będzie jej czas… już przyszła . pozdrawiam asia
Zawsze mam kłopot z tą zimą. Bo z jednej strony potwornie nie lubię zimna i potrzebuję cieplejszych temperatur. Ale nie za wysokich, tak do 25 stopni. A z drugiej strony, zima to okres, kiedy moja azs-owa skóra nagle się poprawia. Więc to jest takie love-hate. 🙂 Chyba sobie wdrożę zimą to gotowanie. 🙂 Co do lava cake, to podziwiam, że próbujesz. 🙂