Tym razem do denka załapało się sześć kosmetyków. O każdym chciałam wam powiedzieć dosłownie kilka słów, bo mamy tutaj hity i kity. A do tego mamy też kity zamienione w hity (!) i to z pewnością jest dobry powód, żeby przeczytać dalszą część wpisu.  

Tradycyjnie wspomnę też coś o miesiącu, który pożegnaliśmy, czyli czerwcu. Na hasło czerwiec mogę odpowiedzieć tylko jedno: upał! Taki od którego robi się niedobrze, taki od którego mój samochód zamienia się w saunę i klima nie nadąża z chłodzeniem – głównie dlatego, że pokonuję nim ostatnio mega krótkie trasy i często ma okazję dłużej się nagrzewać niż chłodzić. Ostatnio jedna pogoda trochę odpuściła i wracam do normalnego funkcjonowania – to info szczególnie dla tych, którzy pytają gdzie jakiś nowy wpis. Już jest i kolejne też będą. Przechodzimy więc do kosmetyków: 

Olej do demakijażu Moja Farma Urody Zielony Koktajl 

Olej do demakijażu Moja Farma Urody Zielony Koktajl

Olejek znalazł się już w jednej z wcześniejszych notek: ZIOŁOWA PIELĘGNACJA TWARZY – MOJA FARMA URODY i wypowiadałam się tam o samych jego zaletach. I nadal się tego trzymam, chociaż nie była to miłość od pierwszego spotkania, bo na pewien czas popadł w zapomnienie. Ostatnio jednak polubiłam się z nim na nowo i przez jakieś 3 tygodnie używałam praktycznie tylko go, aż niestety się skończył.  

Nie zamawiam żadnego nowego olejku do demakijażu tylko dlatego, że mam nadmiar różnych kosmetyków przeznaczonych do tego celu, ale w przyszłości chętnie powitam w swojej łazience kolejne tego typu kosmetyki, może nawet tej samej marki, bo widziałam u nich ostatnio jarmużowy olej do demakijażu i aż mnie korci, żeby go sprawdzić. W każdym razie Zielony Koktajl do demakijażu jak najbardziej na plus!  

Maska oliwkowa Ziaja Liście Zielonej Oliwki 

Maska oliwkowa Ziaja Liście Zielonej Oliwki

Oliwkowa maska od Ziaja w wersji oczyszczająco-ściągającej to jest prawdziwe cudo. Żałuję tylko, że nie ma jakiegoś większego opakowania zamiast saszetek. W każdym razie po zmyciu maseczki skóra jest matowa, napięta, pory są widocznie zmniejszone. Efekt widać gołym okiem, dlatego ostatnio stosuję ją bardzo regularnie. 

Podkład Bourjois Healthy Mix  

Podkład Bourjois Healthy Mix

Wiem, że na pewno znajdą się tutaj zwolenniczki tego podkładu albo jego brata w postaci kremu BB, ale ja nadal do tego grona się nie zaliczam. 

Na samym początku zraził mnie jego zapach, bo po prostu mi się nie spodobał i był dla mnie za mocny. A zapach kosmetyku może być mocny, ale tylko wtedy jak mi się podoba. To chyba logiczne. Po drugie nr 52 był dla mnie trochę za ciemny. Po trzecie, ciągle coś mi w nim nie pasowało. Nie chciał się stapiać z moją skórą, miałam wrażenie, że zawsze się po niej ślizga. I wiecie co mu pomogło na większość tych wad? Wymieszanie go z podkładem Bell Hypoallergenic Nude Liquid Powder, o którym pisałam wcześniej: MATUJĄCY PUDER W PŁYNIE – HIT CZY KIT?, a który był zupełnym niewypałem. Jednak tutaj nastąpił cud, bo Bell rozjaśnił Healthy Mixa, a do tego nadał mu trochę tej swojej pudrowej konsystencji, dzięki czemu lepiej przylegał do skóry. I nawet zabił zapach. Mieszanka wyszła z tego tak dobra, że jak widać już ją nawet zużyłam do końca.  

Żel pod prysznic Isana Pink Pineapple  

Żel pod prysznic Isana Pink Pineapple

To tylko żel. Za jakieś 3 zł. W zasadzie nie ma o czym pisać. Więc dlaczego w ogóle się tu pojawia? Właśnie dlatego, że to nic specjalnego, a ja się nastawiłam na jakiś boski zapach. Nie miałam nigdy różowego ananasa, nie wiem jak smakuje, nie wiem jak pachnie, ale jeżeli tak jak ten żel to nie mam czego żałować.  

Żel micelarny 3w1 Garnier Skin Naturals 

Żel micelarny 3w1 Garnier Skin Naturals

Historia całkiem podobna do tej z olejkiem do demakijażu, ale w sumie śmieszniejsza. Użyłam tego żelu kilka razy i odstawiłam, bo miałam wrażenie, że niezbyt działa na moją skórę i zapycha. A do tego pachniał mi jakoś alkoholowo, co od razu mi spasowało, bo wszystkie kosmetyki z alkoholem mi nie służą.  

Po jakimś czasie miałam zamiar go wyrzucić i spojrzałam jeszcze na skład. Szukam tam alkoholu i nie ma. Okazało się, że to nie był zapach alkoholu tylko ekstraktu z grejpfruta, a żel micelarny żadnej krzywdy mi nie robi, bo zużyłam go do końca i skóra miała się dobrze. Prawdopodobnie więc dostało mu się na początku za jakiś inny kosmetyk. Niestety tak też bywa i nikt nie mówił, że życie jest sprawiedliwe dla żeli micelarnych.  

Puder prasowany Eveline Cosmetics Celebrities 

Puder prasowany Eveline Cosmetics Celebrities

Używałam go zwykle nałogowo, ale to było w epoce przed blogiem, więc jakoś nie miał się tutaj okazji pojawić. A szkoda, bo jest świetny. Idealnie jedwabisty, daje na skórze piękne wykończenie, ma łatwe do dobrania odcienie i nadaje się nawet pod oczy. Tak naprawdę można go nałożyć nawet na skórę bez podkładu i od razu będziecie lepiej wyglądać. W ogóle uważam, że wiele produktów z serii Celebrities od Eveline jest wartych uwagi. Poza pudrem prasowanym bardzo lubię też tusz do rzęs i eyeliner z tej kolekcji.