Niedziela bez Przerwy na kawę wydaje mi się już niemożliwa. Dzisiaj napisałam kilka zdań o influencerach, patologiach, złodzieju kiełbasy i Narodowym Spisie Powszechnym. Zapraszam do poczytania i oczywiście na kawę!  

Zawód: influencer  

I to nie wcale taki łatwy zawód. Chociaż jest marzeniem większości nastolatek i mam wrażenie, że każda z nich ma sto razy większą szansę na zostanie influencerką niż ktokolwiek z naszego pokolenia. Te dzieci mają to już we krwi, one wręcz nie potrafią żyć inaczej. Połowa dziewczyn w wieku 10-15 lat wiąże swoją przyszłość z karierą w social mediach. Bardziej dziwi mnie jednak, że aż 12% matek chciałoby, żeby ich córki miały taką karierę. Może rodzice również zaczynają widzieć w tym łatwą kasę? Prywatne liceum w Słupsku zamknęło klasę dziennikarską, a w zamian powstała klasa o profilu vlogowym. Po jej ukończeniu można zostać youtuberem, influencerem, marketingowcem albo członkiem ekipy filmowej. Nie jest to zresztą pierwszy nowatorski kierunek w tym liceum, bo działa tam również klasa gamingowa.  

Równie intrygujący jest poradnik dla policjantów “Patologie społeczne. Wybrane zagadnienie”, mający nawet status materiału dydaktycznego. Poza kojarzonymi przez nas wszystkich problemami społecznymi takimi jak alkoholizm czy narkomania autor dodał do patologii również takie zjawiska jak instagirls, bohomatki, hipsterów czy trend foodie. O dziwo jakoś zapomnieli chyba o ‘madkach’, a akurat to zjawisko powinno być karalne. O wiele bardziej niż niepowstrzymana chęć robienia zdjęć jedzenia na insta.  

Z drugiej strony jeżeli najpopularniejszym teledyskiem w Polsce jest utwór nagrany przez mega sławnych youtuberów, o których nigdy nie słyszałam, to najwidoczniej sama powinnam sobie wydrukować ten poradnik i dogłębnie się z nim zapoznać.  

Kto kojarzy? 

Nie dla rachmistrza kiełbasa 

W niedalekiej przyszłości czeka nas spis powszechny. Przyznaję, że idea ludzi wbijających mi się na chatę, żeby zapytać o bardzo osobiste rzeczy nie do końca do mnie przemawia. Prawdopodobnie powinnam doceniać, że nie muszę jechać gdzieś na osiołku jak Józef i Maryja, ale takie chodzenie po domach też niezbyt dobrze się kojarzy. Dlatego bardzo się cieszę, że jest możliwość dokonania samospisania przez internet. Raz, że to bardziej higieniczne w dobie pandemii, dwa, że jakoś tak bardziej intymnie, a trzy, że żaden rachmistrz nie będzie się na mnie dziwnie patrzył kiedy nie potrafię odpowiedzieć na proste pytania. A wiem, co mówię, bo byłam w tym tygodniu na dwóch rozmowach o pracę i jednym pseudobiznesowym spotkaniu i wszystko wskazuje na to, że jak nie wiem co powiedzieć to po prostu mówię ‘nie wiem’. W tych czasach to mało modne rozwiązanie, a pytanie spisu powszechnego chyba w ogóle nie przewidują takich odpowiedzi. Zresztą z pytaniami można się wcześniej zapoznać i przygotować do odpowiedzi, nawet tych przez internet.  

Odpada również kwestia poczęstunku – wiadomo, że w dziesięciu domach wcześniej już proponowano kawę, więc można wyróżnić się z tłumu oferując chleb ze smalcem albo kiełbasę z chrzanem. Mało kto oprze się kiełbasie, tak jak pewien złodziej w Niemczech, który na odchodne wziął jeszcze gryza, zostawiając tym samym swoje DNA na miejscu zbrodni. Po 9 latach udało się dopasować próbkę do innej, pochodzącej z przestępstwa popełnionego we Francji. A ludzie zawsze mówili, że łakomstwo nie popłaca.  

Mimo to, jeżeli w tym momencie łakomie spoglądasz na kawałek ciasta (albo kiełbasy, ale to raczej nie do kawy) to oficjalnie pozwalam ci go zjeść. Oficjalnie również zapraszam na następną Przerwę na kawę za tydzień w niedzielę. Jak klikniesz w dzwoneczek w rogu strony to zawołam Cię jak tylko ją zaparzę!