Czy konferencje blogerskie są nam potrzebne i czy jeżdżą na nie tylko przegrywy? 

Wyjazd rozpoczęliśmy w piątek od wypadu na Wrocławski Festiwal Piwa, Wina i Sera, gdzie zakosztowaliśmy portugalskich pierożków, deskę serów i corndoga z Cornhuba oraz wizyty na tarasie widokowym Sky Tower. Zawsze chciałam tam pójść, ale nigdy nie udało mi się zarezerwować wcześniej biletów. Tym razem o tym pamiętałam i już wiem, że więcej pamiętać nie muszę, bo nie jest to nic specjalnego. 49 piętro to co prawda o wiele wyżej niż większość widoków, które podziwiałam do tej pory, ale nic ciekawego się tam nie dopatrzyłam. Może po prostu ta Polska to wcale nie jest taka ładna? Na wszelki wypadek odreagowaliśmy to shotami w Czupito.

Sobota i niedziela to czas dla Influencers Live Wrocław. Zwykle nie robiłam tu wpisów z blogerskich spotkań, ale tym razem chciałam napisać kilka słów. Zaczęło się mocno, przynajmniej na głównej sali, od przywitania przez Olę Radomską, wykładu o zmianach w klimacie przygotowanego przez Marcina Popkiewicza, prelekcji zawsze wspaniałej Janiny Bąk, ciekawej prezentacji Kamila Kozieła i bardzo życiowego, ale czasami gorzkiego, wykładu Michała Góreckiego. Potem zrobiliśmy sobie przerwę na obiad, a potem powiedzmy, że już nie wszystkim udało się trzymać równy poziom. Poza jedzeniem w PizzaBoyz, które poziom trzymało i jest odjechane. Żal tylko, że nie udało się zrobić zdjęcia drinka z dymowym bąblem, mimo że bardzo się starałam i piłam je zawzięcie, co w sumie skończyło się lekkim rauszem, a zdjęcia i tak nie mam.

Podobnie było drugiego dnia, chociaż na pewno trzeba wyróżnić prelekcje Marka Jankowskiego i Dawida “Dandycore”, a dzień zakończył się znowu mocnym akcentem w formie panelu dyskusyjnego o feminizmie, w którym udział wzięły Kasia “Zwierz Popkulturalny”, Ewa “Red Lipstick Monster”, Maja Staśko, Kasia Mecinski i Ania “Queerowy Feminizm”. Tu akurat chciałam się na chwilę zatrzymać i troszkę przyczepić, bo mimo tak mocnej obsady ja wyszłam z niego z niedosytem i przeświadczeniem, że rację miała osoba, która na koniec zadała pytanie “więc jak córka zapyta mnie co to jest ten feminizm to co właściwie mam jej odpowiedzieć?”. Niestety nie usłyszałam też odpowiedzi na pytanie tytułowe panelu, czyli dlaczego feminizm w social mediach jest nam potrzebny i bardzo żałuję, bo to naprawdę ciekawy temat. A zaraz po nich ostatni panel poprowadziła Janina Bąk, która ze swoimi gośćmi (Karolina “Kinka”, Kasia “Zwierz Popkulturalny” i Ola Radomska) rozmawiała o dzieleniu się swoją prywatnością w socialach. I nie, to nie jest przypadek, że dwa najmocniejsze akcenty tej konferencji łączy osoba Janiny – wszak temat przewodni to “Toleracja i szacunek” i lepszej osoby nie można było znaleźć. Możecie zresztą podziękować mojemu mężowi, że w sobotę rano wskazał Janinie gdzie odbiera się identyfikatory – to pewnie tylko dzięki temu mogliśmy wszyscy jej posłuchać.  

A propos tolerancji i szacunku – tolerujemy, że ktoś je awokado i w 1997 przed powodzią korzystał z plastikowych słomek, szanujemy swoje dokonania i osiągnięcia, ale delikatnie mówiąc wyrzucamy z konferencji osobę, która współtworzyła blogosferę i wręcz stworzyła wielu blogerów, również tych błyszczących w ten weekend, bo nie podoba nam się kreacja jaką stworzyli dla siebie X lat temu, a porzucili lat temu Y. Musiałam to napisać, bo tak bardzo wpasowuje się w całe nasze społeczeństwo – toleracja, szacunek, przebaczenie, miłosierdzie, miłość – trochę tak, ale jednak wybiórczo.

Ach, zapomniałabym o sobotniej Gali Twórców. Zapamiętane zostanie wystąpienie Dawida „Pan Belfer” o wpływie (niezbyt dobrym) influencerów na głowy młodych ludzi. Jestem na bank pewna, że pomimo dużych braw jego słowa pozostaną tylko słowami, a instagram nie zacznie nagle pokazywać prawdziwego życia, bo jak się nie raz przekonaliśmy nawet #wakeuplikethis nie pokazuje prawdy. Gala Twórców to jest w ogóle osobny przypadek, bo żeby zostać wyróżnionym trzeba było się zgłosić i w pierwszym etapie zebrać głosy od fanów, a w drugim etapie zostać docenionym przez jurora konkretnej kategorii. Sprowadza się to do faktu, że nagrody nie zawsze trafiają do najlepszych, największych, najbardziej twórczych. To absolutnie nie oznacza, że osoby, które je dostały na nagrody nie zasłużyły. Chodzi wyłącznie o fakt, że wiele bardziej znanych osób już się do tego plebiscytu nie zgłaszało, a część została też po prostu jurorem w swojej kategorii. Odpowiedź na pytanie czy ‘więksi’ się tam nie zgłaszają, bo są na to za dobrzy czy po prostu chcą zostawić miejsce innym pozostawię otwartą.  

To sprowadza nas jednak do pytania z tytułu – czy na te konferencje jeżdżą przegrywy? No nie, to tylko taki clickbait. Ale to nie zmienia faktu, że tych naprawdę znanych jest tam garstka, a do tego cały tłum, których miejsce w sieci jest bardzo malutkie, a marzenia bardzo wielkie. Plus ciekawostka – wielu, ale to wielu z tych największych blogerów i influencerów nigdy na takie imprezy nie jeździ – ani jako uczestnik, ani jako prelegent, ani jako organizator. Dlaczego? Mam nadzieję, że kiedyś ich o to zapytam. Chociaż jeszcze nie wiem gdzie, skoro na konferencjach się nie pojawiają.

P.S. Mogę za to zagwarantować, że mnie na tych konferencjach zawsze spotkacie, nawet jak już będę sławna.

Zdjęcie główne oraz grafika i zdjęcie grupowe na końcu wpisu: Influencers Live Wrocław