Jak widzicie padło jednak na kosmetyczne denko, czyli blogową serię, którą zarzuciłam w lipcu. Nie wiem czy nadal można to nazwać denkiem, ulubieńcy też to nie są, hity i kity też nie do końca. Ale ze wszystkich pustych opakowań, które udało mi się zostawić te właśnie postanowiłam krótko podsumować.
Może udało wam się odkryć w tym roku coś absolutnie wyjątkowego? Wyjątkowo dobry lub zły kosmetyk, którym chcielibyście się podzielić? Dajcie znać.
Soraya Plante roślinny żel myjący do twarzy i odświeżająca pianka do higieny intymnej
Żel do mycia twarzy i pianka do higieny intymnej trafiły do mnie do testów z wizaż.pl Moją opinię możecie przypomnieć sobie wracając do wpisu Nowa wegańska linia Soraya Plante. Nie mogę powiedzieć, żebym regularnie do nich wracała, bo niestety na rynku za dużo jest dobrych kosmetyków, a twarz ma się tylko jedną (i ciało też). Ale gdybym potrzebowała żel do twarzy i zobaczyła na półce Soraya Plante to wzięłabym bez wahania.
Organic Life Balsam myjący do ciała z miłorzębem dwuklapowym / Laq żel pod prysznic kiwi i winogrona
Dwa żele pod prysznic, oba można z czystym sumieniem polecać do codziennego używania. Stworzone z naturalnych składników, czystym przypadkiem oba mają podobne działanie, czyli ujędrniająco-antycellulitowe. Organic Life polega na wyciągu z miłorzębu, a Laq ma za to cudowny owocowy zapach.
Eveline Liquid Control podkład matujący / Eveline zielona baza HD maskująca zaczerwienienia
Produkty Eveline przewijają się u mnie stale. Jak nie podkład to puder, eyeliner, tusz do rzęs czy jeszcze coś innego. Zresztą niżej będzie jeszcze jeden produkt tej marki. Większość to rzeczy dobre i bardzo dobre, ale tutaj mamy akurat jeden bubel, czyli bazę pod makijaż. Według mnie była kompletnie bezużyteczna, nie zmniejszała zaczerwienienia, nie utrzymywała lepiej podkładu i nie została przeze mnie do końca zużyta.
Dla odmiany podkład sprawdził się całkiem dobrze, ale nie na tyle zachwycająco, żeby wejść do stałego używania. Na pewno miał za to świetny odcień dla bladych ludzi o czym wspominałam już tutaj >>> Eveline Liquid Control – najlepiej dobrana partia
Ingrid Cosmetics podkład matujący Mineral Matt / Wibo Fixing Powder puder sypki
Dwa hity. Fixing Powder od Wibo to jest prawdziwy cud, pisałam już o tym niejednokrotnie. Wygląda świetnie na całej twarzy, wygląda świetnie pod oczami, może stanowić zamiennik do najdroższych profesjonalnych pudrów. Nie bieli, nie przyciemnia, za to wygładza i bluruje twarz.
Ingrid to marka raczej niedoceniania, a podkład kupiłam w markecie, bo polecała go (lub jakiś podobny od Ingrid) Maxineczka i stwierdziłam, że muszę spróbować. Nie zawsze hity i kity nam się pokrywają, bo Maxi ma zupełnie inną cerę i karnację, ale akurat ten podkład to jest sztos. Zużyłam ich już kilka i na pewno będę do niego wracać.
Blanx wybielająca pasta do zębów / Cien skoncentrowany krem do rąk
Do Lidla jeżdżę po dwie rzeczy: gotowane buraczki i krem do rąk z Cien. Koniecznie muszę wam kiedyś pokazać zapasy, które u mnie zwykle stoją. Krem, bawełniane rękawiczki i po 15 minutach macie dłonie jak nowe. Efekt gwarantowany.
Pasta z Blanxa też pojawia się cyklicznie w łazience. Czasem widzę efekt bardziej, a czasem mniej. A czasem wcale. Nie jestem pewna od czego to dokładnie zależy, a też nie mierzę tego w żaden sposób i jest to tylko moje subiektywne odczucie. Zakładamy jednak, że zęby i tak trzeba myć, a skoro czasem dodatkowo widzę wybielenie to dlaczego nie Blanx.
Unitouch So What? Nawilżająca maska w płachcie / Hot Eyes Steam relaksująca maska na oczy
O maseczkach od Unitouch było więcej we wpisie Twoja skóra też chce pić – maska do skóry suchej i nie tylko i odsyłam prosto do niego. Natomiast Hoy Eyes Steam to było dość dziwne ustrojstwo, o którym wspominałam na instagramie (gdzie też was zapraszam, bo tam pojawia się dużo różnych rzeczy, o których tutaj nie przeczytacie!) W każdym razie maseczka dawała dziwne ciepło, efektów jakiś spektakularnych nie widziałam i uznaję, że to była po prostu taka ciekawostka.
Bielenda esencja w perłach z zieloną herbatą / Eveline Art Scenic eyeliner
Wspomniany wcześniej trzeci produkt z marki Eveline, czego niestety nie zobaczycie na zdjęciu, bo wszystkie napisy na nim dokładnie się starły. Mowa o eyelinerze z serii Art Scenic, a przynajmniej musicie uwierzyć mi na słowo. Jak widać został dokładnie wyeksploatowany, ale to nic nie szkodzi, bo kolejny jest już w użyciu.
Dla odmiany Bielenda to u mnie kit. O ile wierzę, że wielu osobom serum z zieloną herbatą się sprawdza, o tyle u mnie powoduje tylko zapychanie i nowe niedoskonałości, więc niestety została odłożona niezużyta.
Trico Botanica Pro Age szampon i maska nawilżająca włosy
O tak, moje włosy się z nimi polubiły. Ja w sumie też, bo miały cudny marcepanowy zapach. Więcej można przeczytać we wpisie Pistacje, borówki, aloes, oliwa z oliwek… to nie jest sałatka, to włoska pielęgnacja włosów – również o tym, że trzeci produkt, czyli ochronny olej do włosów to już było za dużo. Ale sam szampon i odżywka do włosów jak najbardziej na tak!
Szkoda, że Ci się rok nie udał. Ja jestem mega zadowolona.
Te kosmetyki z Soraya fajnie wyglądają i planet do włosów, ekstra. Nie miałam żadnego z tych kosmetyków.
nie próbowałam jeszcze tych kosmetyków z Soraya Plante 🙂