Już widzę ludzi mówiących, że znają jeden sposób na szczęście prosto z Finlandii i zamknięty jest on w przezroczystej butelce o pojemności 0,7 litra. Sisu nie ma z tym jednak nic wspólnego, a jeżeli już mówimy o alkoholu to Finowie mają w tym temacie kalsarikännit, czyli siedzenie w domu w bieliźnie i popijanie wina, bez zamiaru wychodzenia gdziekolwiek. Też brzmi dobrze.
Mimo, że większość autorów nazywa sisu sposobem na szczęście, ja raczej powiedziałabym, że to sposób na życie. Nie ma tutaj ładnych rzeczy, aromatycznych świeczek i cieplutkich kocyków. Jest za to hart ducha, siła woli i determinacja w dążeniu do celu. Ale też duża akceptacja dla rzeczywistości i nie przejmowanie się takimi drobiazgami jak niesprzyjająca pogoda czy brak wygód.
Czy sisu może dać szczęście?
Wygląda na to, że tak. Finowie od lat znajdują się w czołówce najszczęśliwszych narodów świata, w zeszłym roku zajęli nawet 1 miejsce. A sisu jest ich cechą narodową. Musi więc być w tym jakaś zależność. Jak to działa?
„Jestem przekonana, że to właśnie dzięki wykorzystaniu nieodkrytych dotąd pokładów siły charakteru czy wytrzymałości, które uruchomiłam, zyskałam narzędzia umożliwiające poprawę psychicznego i fizycznego samopoczucia. Pozwoliło mi to wyzbyć się wyuczonej bezradności, przekonania, że właściwie to mogę jedynie pogodzić się z tym, że jestem nieco ospała, cierpię na depresję i miewam trudności z porannym wstawaniem. Stałam się osobą, która budzi się wcześnie, żeby jeszcze przed rozpoczęciem dnia wskoczyć do morza”
Cytat z książki “Odnaleźć sisu” Katji Pantzar
Podobno takie zapasy niewykorzystanej siły ma w sobie każdy z nas. Podobno ducha można hartować tak samo jak ciało. A Finowie uwielbiają hartować swoje ciało poprzez korzystanie z sauny, kąpiele w zimnym Bałtyku i dużą dawkę ruchu na świeżym powietrzu, nie zawsze przy sprzyjających warunkach atmosferycznych.
Do tego słyną z samodzielności i zamiłowania do diy, cieszą ich efekty własnej pracy, zwiększając ich wiarę we własne możliwości. Znajdują radość w małych rzeczach, nawet tam, gdzie ciężko dopatrzeć się pozytywów. To wszystko wydaje mi się proste i skomplikowane jednocześnie.
Sisu w praktyce
Jak przenieść kilka fińskich zasad na nasz grunt? Wydaje się dużo łatwiejsze niż zaszczepienie brazylijskiego optymizmu czy japońskiej pokory. Do Finów jest nam zdecydowanie bliżej.
Wsłuchaj się w siebie i otoczenie. Znajdź czas na długi spacer, posiedź na łące. Spróbuj wykąpać się w rzece. Przekrocz swoją strefę komfortu biorąc zimny lub naprzemienny prysznic lub korzystając z sauny.
Planuj aktywne spotkania z przyjaciółmi i rodziną, najlepiej również na świeżym powietrzu. Nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie. Zafunduj sobie tyle ruchu ile możesz – schody zamiast windy, piesze wyjście do sklepu, dojazd rowerem do pracy.
I na koniec – samodzielność. Spróbuj naprawić coś w domu, odmalować własnoręcznie pokój, upiec skomplikowane ciasto czy uszyć ozdobne poszewki. To nowe umiejętności i masa zadowolenia.
To wszystko nie jest ani łatwe, ani trudne. Nie ma też w tym większej filozofii, a jednak potrafi wpływać na naszą psychikę. O ile mogę odmalować pokój, o tyle nie wyobrażam sobie dojeżdżać do pracy rowerem – w makijażu, z rozwianym włosem i torebką w koszyku. Kilka rzeczy chciałabym stąd jednak przygarnąć na stałe, a Ty? Może warto spróbować?
Zdjęcie główne: unsplash.com
Nie słyszałam o tym wcześniej, ale z opisu bardzo mi sisu przypadło do gustu. Na pewno wychodzenie poza strefę swojego komfortu nie należy czasem do najprzyjemniejszych rzeczy, ale wielokrotnie przekonałam się, że warto! 😉
Podoba mi się to fińskie podejście. Miła odmiana dla wiecznego narzekania i psioczenia, które jest tak bardzo charakterystyczne dla naszego polskiego „podwórka”.
Rozumiem czemu Finów uszczęśliwia taki tryb życia. Sama jednak wzdrygnęłam się na myśl o siedzeniu w domu i piciu wina w bieliźnie. Rozumiem raz na jakiś czas, brzmi nawet jak randka w moim stylu, ale wydaje mi się to też niepraktyczne – bardziej widzę w tym brak gotowości w przypadku, gdy wyskoczy nam coś w ostatnim momencie.
Zimne prysznice są sytuacją, która w moim przypadku się NIGDY nie wydarzy😉Ale mindfulness spoko, a i robienie rzeczy samemu, w obecnych apokaliptycznych okolicznościach, może się baaaaardzo przydać🙂
Podobno nawet amerykanie uczą się sami piec chleb 😳
Ja też! Wychodzić częściej poza fizyczną sferę komfortu! Pozdrawiam serdecznie!
Duńskie hygge już znam, dzięki przymusowej pracy zdalnej, mam więcej czasu na czytanie:) To fińskiej sztuce szczęścia jeszcze nie słyszałam, ale fajnie jest poszerzać horyzonty:)!
Hygge miało i ma największą sławę.
Po pierwszy o tym skuszę spoko sprawa jak widzę
Byłam dwa razy w Finlandii, ale o tym nigdy nie słyszałam
Może nie opowiadają o tym jakoś szczególnie? Aż sama jestem ciekawa.
Nigdy o tym nie słyszałam, ciekawy temat 🙂