I myślę sobie, że większość z nas tak czasem ma. Chcemy być świadomi i ekologiczni, ale wiele codziennych czynności nas przerasta. Mówimy, że drobne nawyki mogą zmienić świat, a za chwilę, że i tak nie dożyjemy końca świata.
„Przed nami trzy możliwe scenariusze: może być źle, bardzo źle lub katastrofalnie. Od naszych decyzji zależy, który scenariusz stanie się naszym udziałem.”
Marcin Popkiewicz, Nauka o klimacie
Raport “Ziemianie atakują” stworzony przez Kantar wyróżnia pięć grup Polaków w zależności od poglądów środowiskowych. Nieczekajowie, którzy aktywnie dążą do ratowania planety (tylko 12%), Świadomici, wiedzą o co chodzi, ale tylko się martwią, Niepokojonie, rozumieją zagrożenie, ale nie wiedzą co robić, Dobrzeżyje, uważają, że jest ok i niczego nie zmienią oraz Bezściemianie (17%), którzy zaprzeczają faktom, a całą ekologię traktują jako wymysł wielkiego biznesu. Albo jaszczurek.
Sami sobie odpowiedzcie, w której grupie jesteście. Aż trzy z nich, czyli Nieczekajowie, Świadomici i Niepokojonie, narażone są na lęk ekologiczny i depresję klimatyczną. Łącznie 57% Polaków.
Czy mam już lęk ekologiczny i depresję klimatyczną?
Możliwe. Zmiany klimatyczne wywołują u Ciebie niepokój? Przejmujesz się kolejnymi znikającymi gatunkami zwierząt? Wkurza Cię, że w pojedynkę nie możesz nic zmienić? Boisz się anomalii pogodowych, tego, że trąba powietrzna zniszczy Twój dom, chociaż nie mieszkasz w pasie tornad? A może obawiasz się kolejnych suszy czy powodzi, przez które stale rosną ceny jedzenia? Tak to może być ecoanxiety, czyli lęk ekologiczny.
Lęk może zmienić się w depresję, może spowodować fobie. Może sprawić, że jak całkiem spore grono ludzi, zrezygnujesz z posiadania dzieci, bo nie chcesz, żeby żyły na takiej planecie. Albo przestaniesz podróżować w obawie o pozostawiany ślad węglowy.
Ale można mieć też inną odmianę depresji, związaną ze środowiskiem…. Taką, kiedy nie tylko martwisz się o środowisko i przyszłość planety, ale czujesz się winna/winny takiego stanu rzeczy. Kiedy ciągle masz wrażenie, że robisz jeszcze za mało, a za wypicie drinka z plastikową słomką masz ochotę bić się linijką po łapach.
Walcz z nowymi demonami
Jak zawsze, żadna skrajność nie jest dobra. Mój lęk ekologiczny nie jest aż tak duży, bo dzieci nie planuję. Chciałabym żyć hedonistycznie, a po mnie choćby potop. Ale może jednak nie jestem aż taka głupia i są momenty, w których też czuję się odpowiedzialna za nasz wspólny dom.
Jak radzić sobie z nowymi ekologicznymi lękami? Rób tyle, na ile Cię stać. Lepiej być aktywnym, niż tylko się zamartwiać. Weź udział w proteście, oszczędzaj wodę (ale nie aż tak przesadnie jak Gwyneth Paltrow, która spłukuje toaletę tylko po nr 2), segreguj śmieci, żyj zdrowo. Spróbuj wpleść w swoje życie trochę więcej slow life, nie tylko dla klimatu i walki z lękiem ekologicznym, ale dla ogólnej higieny życia.
Możesz wprowadzić drobne i wielkie zmiany w sprawach, o których nawet byś nie pomyślał/a. Na przykład kupując jeden zegarek na całe życie. Modułowy, reperowalny, unisex.
TINT to nowa polska marka. TINT to There Is No Time. Wszystko oparte na less waste, świadomym podejściu do produkcji, odrzucaniu nieprzemyślanej produkcji szybkopsujących się rzeczy. Zegarek jest czarny, elegancki i sportowy jednocześnie, z kwarcowym mechanizmem i odpornością na zachlapanie 3 ATM. Dla wymagających w zestawie jest zapasowa bateria, a niedługo w sprzedaży pojawią się też wymienne moduły dekoracyjne.
Moją wątpliwość budzi produkcja w Chinach, ale sami możecie sprawdzić, że produkuje je rodzinna firma. Doczepiłabym się również do wyświetlacza, trochę niedzisiejszego i niepasującego mi do reszty zegarka oraz braku jakiejkolwiek szlufki na pasku, co utrudnia mi jego wygodne zapięcie. Może cena nie jest wygórowana jak za zegarek z kwarcowym mechanizmem, ale kilka poprawek bym naniosła. Na szczęście niżej mam jeszcze dla was kod rabatowy, który poprawia relację ceny do moich uwag.
Zegarek TINT może być jednym z małych kroków do bycia proekologicznym. Jeżeli chcesz go podjąć to skorzystaj z 10% kodu rabatowego na stronie TINT wpisując w koszyku “punktsiedzenia”.
Wiesz, depresja czy dwu biegonówka to bardzo poważna choroba. I podoba mi się że piszesz z powagą o tym, bo nie wolno robić sobie z tego żartów. Ale ja jakoś nie za bardzo czuję problemów natury psychicznej z ochorną świata przed degradacją. Więc dzięki Twojemu postowi, uświadomiłam sobie, że ludzie mogą mieć takie problemy. Dziękuje.
Chyba jestem z kategorii zdystansowanych – robię swoje, czytaj, staram się być ekologiczna i…patrzę co będzie dalej… bez emocji;]
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
Gwyneth Paltrow rządzi! 😀
No ja jestem gdzieś pośrodku, pomiędzy podejściem zdroworozsądkowym, a jednak depresją… bo jednak świadomość, że moje działania nie mają już na tym etapie prawie żadnego wpływu na to, co się dzieje (poza uspokojeniem mojego sumienia) nie napawa optymizmem…No ale żyję tak, żeby to sumienie mieć czyste, mimo wszystko. Jakkolwiek, gdy o tym myślę głębiej, gdy patrzę na podejście polityków, to bardzo, BARDZO się martwię…