Baby na banknoty! No bez przesady…
Mamy to! Kolejny międzynarodowy sukces polskiej kinematografii, czyli Złota Malina dla filmu 365 dni. Z sześciu nominacje udało się zdobyć tylko jedną nagrodę, no ale sukces to sukces. A skoro Złote Maliny to wiadomo, że czeka nas oscarowa noc. W tym roku bez właściwej sobie otoczki, kilometrów czerwonego dywanu i olśniewających gwiazd. Zmieniono nawet lokalizację, w tym roku gala odbywać się będzie w czterech miejscach – tradycyjnie w teatrze Dolby w Hollywood, na dworcu Union Station w LA oraz w Paryżu i Londynie. Podobno, podkreślam podobno, to nie impreza jest najważniejsza, a nominowane filmy. I oczywiście głównie te wygrywające filmy. Ale póki nie wiemy kto zdobył nagrodę to możemy spróbować nadrobić braki i obejrzeć nad czym Akademia pochyliła się w tym roku. Pod linkiem znajdziecie zestawienie 18 produkcji, które można obejrzeć w internecie.
Czytaj również: Nowe zasady na Oscarach – czy w filmie musi być gej i czarny?
Poza filmami w tym tygodniu poznaliśmy najlepsze zdjęcia minionego roku w konkursie World Press Photo. Jak łatwo można się domyślić na większości z nich odbiło się piętno pandemii, ale nie zawsze w negatywny sposób. Wśród polskich akcentów znalazło się m.in. zdjęcia Tomasza Markowskiego z katowickiego etapu Tour de Pologne. Przy okazji muszę wspomnieć jak bardzo nie cierpię tej nazwy. Vuelta a Espana, Tour de France, Giro d’Italia, ale po polsku się akurat nie da, trzeba coś zgapić. Wróćmy jednak jeszcze do zdjęć, bo jest kolejna ciekawostka. Otóż w Polsce sprzedało się niedawno najdroższe zdjęcie w historii polskiego sprzedawania zdjęć, czyli Deluge autorstwa Davida LaChapelle, za cenę 700 tysięcy złotych. Czy warto? Oceńcie sami.
Samemu można było też zagłosować w ankiecie “kogo widziałbyś na nowym banknocie o nominale 1000 zł?” Prawidłowa odpowiedź to nikogo, bo nigdy nie ujrzę takiego nominału na oczy. Prezes NBP uważa, że ma być kobieta, a Polacy uważają, że gdzie tam pchać baby – dać papieża na pieniądze. Wszak związek kościoła i wysokich nominałów trwa nie od dzisiaj. Poza tym już na poprzednim 1000 zł nominale była kobieta, wszyscy przecież wiedzą, że Kopernik była kobietą.
Przy okazji Kopernika i szeroko pojmowanej nauki warto wspomnieć jeszcze o dwóch faktach. Z okazji Światowego Dnia Książki potwierdzono, że wskaźnik czytelnictwa w Polsce rośnie i w roku pandemicznym 2020 ponad 40% Polaków przeczytało przynajmniej jedną książkę. Nie wiadomo czy czytali ją jak stolarz nakazał, czyli od deski do deski i czy nie było to 365 dni, ale niech im będzie. Śmiało możemy jednak założyć, że Polacy więcej wiedzy niż z książek czerpią z teleturnieju 1 z10 i komentarzy Tadeusza Sznuka. Tym samym dużą stratą byłoby, gdyby przypuszczenia o zakończeniu jego nagrywania okazały się faktem faktycznym.
Myślisz, że zdążysz zjechać z lodowca?
Co tydzień przy researchu materiów do Przerwy na kawę zaskakuje mnie ilość artykułów o szeroko pojętej ekologii. Od wegetariańskiego burgera w McDonald’s po buty z grzybów od Adidasa. Tym razem natężenie było jeszcze większe, co sprowokował obchodzony 22 kwietnia Dzień Ziemi. Za moich szkolnych czasów świętowało się go wyjściem do lasu lub do parku i zbieraniem śmieci. Rozrywka to średnia, zwłaszcza dla kogoś kto brzydzi się własnych śmieci, a co dopiero cudzych, ale za to bardzo edukacyjna. No i wszystko jest lepsze niż siedzenie w szkole. Jak już wspominamy szkołę to do dzisiaj pamiętam jak na przerwie nauczycielka dyżurująca korytarz zauważyła na podłodze jakiś papierek i zwróciła się do mnie i koleżanki “podnieś go i wyrzuć do kosza”. Otóż stanowczo nie. Bo po pierwsze, ani to mój papierek, ani twój, więc tak samo możemy go podnieść i bycie uczniem lub nauczycielem nic tu nie zmienia. A po drugie, jak wyżej, ja się go brzydzę i nie ruszam nieswoich śmieci. Zakładam, że wcale nie użyłam tak rozbudowanych argumentów, ale zdziwienie na jej twarzy i tak pamiętam.
Czytaj również: Jak walczyć z lękiem ekologicznym i depresją klimatyczną?
W tym roku ciekawie do Dnia Ziemi podszedł Decathlon, prezentując sporty, które mogą być zagrożone wyginięciem. Pomyślelibyście, że w związku ze zmianami klimatu możemy mieć problem z uprawianiem siatkówki plażowej albo narciarstwa alpejskiego? Już nie wspomnę o zjeżdżaniu na nartach z lodowca. To znaczy ja osobiście nie będę mieć problemu z uprawianiem tych sportów, bo od gimnazjum korzystam ze zwolnienia z wf, ale zakładam, że ogólnie kogoś to jara i może być mu przykro. Dużo miejsca poświęcono też kwestii topniejących lodowców, co można bez problemu zaobserwować w nowo udostępnionej przez Google funkcji Timelapse. Można sprawdzić jak zmieniało się nasze miasto od 1984 roku do teraz albo jak zmniejszała się powierzchnia lodowca. Albo jak rozpadła się na kawałeczki ważąca około 3 miliardów ton góra lodowa, której odłamki są aktualnie tak małe, że można by z nimi zrobić sobie drinka. I wbrew pozorom to nie jest wcale dobra wiadomość.
Można oczywiście zamknąć oczy i udawać, że nic takiego nie ma miejsca. Albo zakleić je sobie jak kobieta z USA, która zamiast kropli do oczu wkropiła sobie klej w płynie (na szczęście miała na oku soczewkę i skończyło się na dużym podrażnieniu i utracie rzęs). Można by też zakazać lodowcom topnienia, tak jak władze Nowej Zelandii chcą zakazać palenia wszystkim, którzy w przyszłym roku skończą 18 lat. Wszelkie inne pomysły można zgłaszać na mamdziwnypomysl@punktsiedzenia.pl
Moim pomysłem, wcale nie głupim, jest to, żeby za tydzień znowu napić się wspólnie kawy. Jak klikniesz w dzwoneczek w rogu strony to zawołam Cię jak tylko ją zaparzę!
Zdjęcie główne: unsplash.com