Strajk Kobiet
Nie ma ostatnio tematu, który łączyłby więcej środowisk niż Strajk Kobiet. Pozytywnie i negatywnie. Do kobiet ciągle dołączają się kolejne grupy, niektóre spontanicznie już podczas protestu, a niektóre na stałe. Zmieniają się też postulaty. Widziałam ludzi na fb, którzy popierali strajk z pełną mocą, ale wycofali się kiedy dołączyła do niego społeczność LGBT+ i ostentacyjnie usuwali błyskawice z profilowych.
Trudno, to już nie jest walka tylko o kobiety. Dla mnie to jest walka o wszystkich. O mniejszości, o dyskryminowanych, o oszukiwanych przez władzę. Również o tych, którzy nie protestują, bo jeszcze nie pojęli jak źli i toksyczni są obecni rządzący, bo może do nich jeszcze się nie dobrali.
Forbes zastanawia się czy Polki dają radę zawalczyć również o likwidację luki płacowej. W obecnej sytuacji na pewno nie. Wszak jakiekolwiek żądania nibyfinansowe zostałyby uznane za fanaberie i kierowanie się zyskiem, odwracając od kobiet kolejne grupy ludzi. Sam fakt zastanawiania się nad takim postulatem wydaje się trochę dziwny i jakby podstępny. Wierzę za to, że jeżeli uda nam się zmienić obecną sytuację polityczną to nowa siła sama dostrzeże ten i jeszcze wiele innych problemów do rozwiązania.
A na razie na plakatach królują hasła smutne, przejmujące oraz satyryczne i ironiczne. Powstają całe galerie najlepszych transparentów, a artyści sami udostępniają swoje dzieła do użytku ulicznego. Protesty popierają różne stowarzyszenia i marki, niektóre narażając się na sporą krytykę, jak choćby ostatnio mBank czy kawiarnia rozdająca protestującym kawę za darmo. Cóż, im większa krytyka tym bardziej wygląda to na prawdziwe wsparcie. Zupełnie odwrotnie niż u influencerów piszących “dzisiaj ciężki dzień na proteście? Zjedz batonik firmy xxx, a wrócą ci siły”.
Katolik jak wegeburger
Kolejne kraje zaskakują nowymi przepisami. Niderlandy rozważają projekt wprowadzenia przymusowej antykoncepcji dla kobiet niezdolnych do zajęcia się dzieckiem. Mowa o narkomankach czy osobach chorych psychicznie lub mających na koncie znęcanie się nad dziećmi. I tak, ja byłabym za. Dzietność należy zwiększać, ale wśród osób, które mają możliwość wychować nowych obywateli, a nie zwiększając zasoby patologii, jak woli to robić nasz rząd za pomocą 500+. Nowa Zelandia przyjęła już w referendum prawo do eutanazji u pacjentów, których życie zakończyłoby się w ciągu 6 miesięcy i cierpią tak, że nie można zmniejszyć ich bólu. I którzy oczywiście są świadomi swojej decyzji.
W Polsce oba rozwiązania jeszcze długo nie będą nawet w sferze pomysłów. Nowością jest za to zwiększona popularność słowa ‘apostazja’. Na razie chyba tylko w wyszukiwarce Google, ale rośnie też siła hashtagu #wystąpnaświętazkościoła. Dla wielu będzie to już tylko sformalizowanie obecnego stanu rzeczy i zaprzestanie nazywania się katolikiem, kiedy nie ma się z nim już nic wspólnego. To trochę jak nazywanie wegańskiej kanapki ‘wegeburgerem’ albo pasty z fasoli ‘wegańskim smalcem’. Jak na razie nazwy te wygrały w Parlamencie Europejskim i można nadal ich używać, ale kto raz jadł wegańskiego burgera, ten wie, że to nie ma sensu.
Bóg Chaosu z kartonu
Jeżeli obawiasz się Boga Chaosu znajdź sobie szybko miłość do końca życia! Naukowcy twierdzą co prawda, że asteroida Apophis (bóg chaosu) minie nas o włos w 2029 roku i jakoś przeżyjemy, ale już w 2068 roku jest duża szansa, że jednak w nas trafi.
Powinno być to jednak wystarczająco dużo czasu, żeby znaleźć miłość swojego życia, zwłaszcza, że w Polsce są w końcu dostępne Facebook Dating. Fejsbukowe Randki od razu wyświetliły mi się na górze feeda, chyba za nic mają deklarację o byciu w związku małżeńskim. Podobno ich algorytm połączył 1,5 miliarda par w ciągu dwóch lat, także jak ktoś szuka to trzymam kciuki. Byle przed 2068!
Do tego czasu mamy też szansę wprowadzić do naszego życia jeszcze więcej papieru. Papierowa planeta będzie jeszcze łatwiejszym celem dla asteroidy. A Polska i tak była krajem z kartonu, więc dla nas to żadna nowość. Ale po ostatnich protestach trochę tych kartonów nam się zmarnowało (zwłaszcza jak pada). Pamiętacie jak pisałam o Johnnym Walkerze w papierowych butelkach? Do kompletu ma być też Coca-Cola w papierowych opakowaniach. Wszak wiadomo, że jak whisky to z colą i papierowy drink gotowy. O krok dalej poszedł Burger King, który opakowania na kanapki wyda za kaucją, a zwróci ją po odniesieniu opakowania do restauracji. Po czym opakowanie umyje, zdezynfekuje i użyje ponownie. Niby to podobnie jak talerze w restauracji, ale jakoś chyba przeszła mi ochota na takiego burgera.
A na koniec pamiętajcie o #chryzantemyzłociste – kupujcie żywe kwiaty spod cmentarzy do domu i ogrodu, na balkon i na taras i pomóżcie kolejnej grupie ludzi i przedsiębiorców, których rząd wykiwał w ostatniej chwili.
Na kolejną wspólną Przerwę na kawę zapraszam za tydzień w niedzielę. Jeżeli nie chcesz przegapić żadnego nowego wpisu to naciśnij dzwoneczek w prawym dolnym rogu, a powiadomię cię jak tylko pokaże się coś nowego!
Zdjęcie główne: unsplash.com
Wolałbym uderzenie tej asteroidy tak 20 lat wcześniej, w tym czasie będę przechodził na emeryturę, a wiadomo jaka będzie. Biedować 20 lat i czekać na asteroidę to jak kara.
Obliczenia ciągle się zmieniają 😉 #trzymamkciuki
Bardzo to jest smutny czas teraz – ja już sama nie wiem, co myśleć. Czekam tylko na jakieś rozwiązanie tego problemu, choć na horyzoncie póki co nic takiego się nie klaruje. Wszyscy są okopani w swoich racjach, a rządzący zamiast się przyjrzeć, o co tak wielu, wielu ludziom chodzi, jeszcze podsycają napięcie.
Szczerze mówiąc, rządzącym dziwię się najbardziej. Zachowują się jakby nie mieli żadnych doradców, speców od PR czy komunikacji. Albo faktycznie za takimi „wpadkami” chcą ukryć inne problemy i przegłosować po cichu inne ustawy albo faktycznie rządzi nimi tylko jeden nienawistny człowiek i tak to wychodzi.
Chryzantemy kupię jutro i posadzę w ogrodzie, a z okazji święta zmarłych posprzątałam grób na opuszczonym przedwojennym cmentarzu ewangelickim.
Piękna inicjatywa 🙂
Chryzantemy zakupione, posadzone obok wrzosów, ciekawe, co wytrzyma dłużej, …napoje w papierze – jasne, czemu nie, kartonowy Kubuś był miłością dzieciństwa – ale burger na umytym papierze? Dobrze, że nie jadam.