Co kupić do szkolnej wyprawki i jak uniknąć bycia pytanym w szkole? Niemcy, którzy zaskakują na plus. Obywatelskie obowiązki. Jak wygląda idealny koncert? I kto leczy się u zielarki? Zapraszam na Przerwę na kawę.  

Witaj szkoło! 

Przyznaję się. Ja byłam raczej z tych dziwnych dzieci, które lubiły wracać do szkoły. Z tych grzecznych dziewczynek z warkoczem, które od połowy sierpnia kompletują wyprawkę do szkoły, dobierają okładki do zeszytów i planują, którym kolorem będą podkreślać tematy lekcji.  

Trochę mi szkoda, że w tym roku dzieci niby robią to samo, ale jednak inaczej. Bo jak tu ekscytować się kompletowaniem piórnika, skoro nie wiadomo, czy będzie dało pochwalić się nim w szkole czy tylko położyć sobie na biurku przed zdalną lekcją.  

Może rację mają te wszystkie reklamy sklepów z elektroniką, że najpotrzebniejszymi rzeczami do szkolnej wyprawki są monitor, słuchawki, laptop i smartfon.  

Po drugiej stronie są nauczyciele, którzy pewnie rzadko cieszą się na początek roku szkolnego, ale w tym roku to już w ogóle nie wiedzą co o tym myśleć. Wracają do miejsca pracy, które nie wiadomo jak będzie wyglądać. To trochę jak każdy z nas. Ja sama już też kilkakrotnie dowiadywałam się o zmianach u mnie “od pojutrze”.  

Czytaj również: Czy na Podlasiu mieszkają egoiści i co zdawać na maturze?

Wydaje mi się, że nie będzie szkoły, gdzie przynajmniej część lekcji nie będzie prowadzona zdalnie. Ale nikt tego nie wie. Kiedyś była mowa o specjalnej aplikacji/oprogramowaniu, jednolitym dla wszystkich szkół. Jakoś przestało się o tym mówić.  

Czy jak połowa dzieci będzie w klasie, a druga połowa zdalnie w domu to do tablicy będą wołane tylko te w szkole? Bo ja siedząc w domu notorycznie udawałabym, że nie działa mi mikrofon. A w ogóle to jest burza i rwie mi połączenie. A do tego używam Internet Exploera, więc lekcja dotrze do mnie za kilka miesięcy. Zwłaszcza jak Microsoft przestanie go wspierać. O czym sam IE też dowie się za kilka miesięcy.  

Obywatelskie obowiązki  

Trzeba wykonywać niezależnie od stanu umysłu. Jak obywatelskie zatrzymanie, kiedy pijany pieszy zatrzymuje pijanego kierowcę. W sumie nic w tym dziwnego, bo po pierwsze swój swego rozpozna. A po drugie bycie pijanym pieszym nie jest żadnym wykroczeniem. A już w ogóle to gratulacje za to, że ogarnął całą sytuację, bo zgłaszający sam miał 3,2 promila.  

Obywatelską postawę chce wykazać również Virgin Mobile walcząc z komarami. Tego lata naprawdę każdy ma ich już dość. Nawet ja, chociaż na dworze spędzam około 15 minut dziennie. Plus droga z auta do pracy. Te małe cholerstwa za nic mają wszystkie odstraszacze i spraye, w tym roku są odważne i zdeterminowane. Dlatego jedyną skuteczną bronią jest ich naturalny wróg – jerzyk, który może zjeść ich nawet 20 tys. dziennie.  Naprawdę nie wiem jakim cudem nie mam jeszcze budki dla jerzyka w ogródku.  

A nie, już pamiętam. To dlatego, że z tego ogródka i tak nie korzystam.  

Uchroni mnie on za to przed kolejnym, tym razem bardzo nieprzyjemnym, obywatelskim obowiązkiem, czyli płaceniem podatku. W szeregu nowych podatków, które fundują nam rozkradający kraj pseudorządzący politycy, znalazł się bowiem podatek od deszczówki. Obowiązkowy dla tych, którzy mają działkę większą niż 600 m2 i zabudowaną w ponad 50%.  

Pierwszy raz przydał się na coś ten trawnik, który do tej pory dręczył mnie tylko koniecznością koszenia, a teraz sprawia też, że działkę mam zabudowaną tylko w ok. 30%.  

No co te Niemce… 

W tym tygodniu zaskakują całkiem pozytywnie. No czasem mam trochę mieszane uczucia. Ale po kolei.  

Pierwsza sprawa to kwestia zwierząt. Duże brawa za zakaz trzymania na łańcuchu i zapewnienie dawki ruchu dla każdego psa. Do tego sporo regulacji dla hodowców i psów wystawowych, które mają ograniczyć męczenie zwierząt i ingerowanie w ich wygląd. Mam nadzieję, że to nie będzie tylko projekt, ale prawo, które wejdzie w życie.  

Drugi pomysł to dochód gwarantowany. Tutaj mam już mieszane uczucia. Trochę takie 500+ dla dorosłych. Może i fajne, jak jakiś kraj na to stać. Test potrwa 3 lata i obejmie tylko 120 osób. Jakoś wątpię, żeby był bardzo reprezentatywny.  

Sama zresztą zastanawiam się jakby to było mieć dochód gwarantowany? Czy pierwszą rzeczą po jego otrzymaniu byłoby rzucenie wypowiedzeniem? Czy objawiłoby się moje wrodzone lenistwo i cały dzień bym przespała czy raczej znowu mogłabym poświęcić więcej czasu na przykład na prowadzenie bloga? 

Chociaż z tym lenistwem to trochę przesadzam. Niemiecki test daje 1200 euro miesięcznie. U nas to prawie jak fortuna, ale dla Niemca to jak 1200 zł. Czyli nie poszaleje.  

Ostatni pomysł, też trochę mieszany. Niemiecki Knorr zmienia nazwę sosu cygańskiego na “paprykowy po węgiersku”. Nikt nie wie dlaczego tenże sos nazwany był cygańskim, tak jak Rosjanie nie do końca kumają ruskie pierogi. Ale za to każdy wiedział jak będzie smakować zawartość butelki opisana jako sos cygański. A smakować będzie bardzo dobrze, co w sumie powinno być dumą dla Cyganów, czyli Romów.  

Wiadomo też na pewno, że nazwa tego sosu nikomu życia nie zmieni. I chyba nie do końca tędy droga w walce o równość i szacunek. Ale co ja się tam znam.  

Social distancing i zielarka 

Totalnie poszłabym na taki koncert, gdzie zachowane są odległości między ludźmi, a każda grupka znajomych ma swoją odgrodzoną platformę. Dopiszę to do listy rzeczy, które powinny zostać z nami po epidemii. Bez deptania po stopach, dźgania łokciem w żebra, chuchania alkoholem. Pewnie też z dużo mniejszą ilością kradzieży.  

Czytaj również: 5 rzeczy, które koniecznie powinny zostać z nami po zakończeniu lockdownu

Ciekawe czy podobnie można zorganizować wesele? Każdy stolik to tylko domownicy, bawią się tylko ze sobą.  

Bez mieszania się, weselnych zabaw, dziwnych toastów, wymuszanych tańców. Trochę elegancko, trochę nudno. Oh wait…czy ja właśnie opisałam własne wesele? 

W każdym razie ponad połowa badanych twierdzi, że przełożyłaby teraz wesele. Ale takie abstrakcyjne. Bo jakby chodziło o ich własne, zaplanowane od dawna i wyczekane, to jednak nie.  

Na szczęście mowa tylko o koronawirusie, a nie o dżumie. Dżumy był dopiero jeden przypadek w tym roku, w Stanach i dał się wyleczyć antybiotykiem. Nic groźnego, póki nie przypomnimy sobie, że mamy rok 2020 i wszystko może się zdarzyć. A w razie czego Prezes Jarek poleca wizytę u zielarki i trzymanie kasztanów koło telewizora. Jako praprawnuczka zielarza, nie potwierdzam i nie zaprzeczam.  

Na kolejną wspólną Przerwę na kawę zapraszam za tydzień w niedzielę. 

Zdjęcie główne: unsplash.com