Listopad i grudzień to na Netflixie istny wysyp świątecznych filmów i seriali. Prowadzą one między sobą wyścig – o bycie najbardziej bajkową, najbardziej nieprawdopodobną, najbardziej świąteczną historią.  

Będę taka skromna i zacytuję sama siebie z zeszłorocznego wpisu o świątecznych hitach: 

Wierzycie w bajki? Pytanie jest podchwytliwe, bo co tak naprawdę oznacza wierzyć w bajki? Wierzyć w szczęśliwe zakończenia? Dlaczego nie. Wierzyć w księżniczki? W sumie istnieją. Wierzyć, że kogoś uciska ziarnko grochu? Owszem. Albo wierzyć, że istnieją osoby tak zawistne, że obetną sobie palce, żeby zmieścić stopę w nieswój pantofelek? Jasne, że istnieją.   

Czytaj również: 10 najlepszych filmów ze świętami w tle, czyli świąteczny maraton filmowy

Tak się jednak składa, że w tym roku wśród wszystkiego znalazłam tylko jedną perełkę. I nawet nie będę taka niemiła i powiem o niej już na samym początku, żebyście nie musieli teraz przewijać do końca wpisu.  

Pamiętajcie jednak, że jak bardzo bym nie krytykowała poszczególnych produkcji, to tak naprawdę ja je wszystkie lubię. Bo po prostu lubię romanse, a już świąteczne romanse to razy dwa. I uwielbiam umilać sobie nimi czas już od listopada.  

Czytaj również: Bajkowe święta z Netflixem

Dash i Lily 

W zasadzie to jest serial dla młodzieży. A przynajmniej powstał na podstawie książki z gatunku YA  “Dash& Lily Book of Dares”. Co absolutnie w niczym mu nie umniejsza.  

Dash spędza święta sam i za nic w świecie nie przyzna, że czuje się przez to samotny. Bo ogólnie ma do świąt dość cyniczny stosunek. Lily święta kocha. Tak jak kocha swoją rodzinę i różowe okulary, przez które patrzy na świat.  

Dash i Lily rozmawiają ze sobą przez notatnik zostawiany w księgarni (lub innych miejscach Nowego Jorku) i w ten sposób zakochują się w sobie. Każdą znajomość trzeba jednak kiedyś przenieść do realnego świata i to może już nie być takie proste. Albo im się uda albo okaże się, że lepiej było zostać korespondencyjnymi przyjaciółmi. Wciągający, ale relaksujący serial ze świątecznym Nowym Jorkiem w tle.  

Zamiana z księżniczką 2  

Komentarz nasuwa się sam: tak to już jest z tymi dwójkami. Na palcach jednej ręki można policzyć sequele, które przewyższają lub chociaż dościgają pierwowzór.  

Historia w pierwszej części opierała się na zamianie zwykłej dziewczyny i przyszłej księżniczki, które jak się okazało wyglądają dokładnie identycznie. W drugiej części znowu się zamieniają, żeby ratować związek księżnej, która nie ma czasu dla swojego chłopaka. Tym razem w grę wplątuje się jeszcze jedna osoba, kuzynka księżnej, która, nie zgadniecie, wygląda identycznie jak tamte dwie.  

Problem w tym, że wątki się dłużą, postacie są jakieś nudne, fabuła jest przewidywalna. Całe szczęście, że technologia poszła na tyle do przodu, że nawet granie trzech postaci przez jedną aktorkę nie sprawia większego problemu. A na koniec i tak uroniłam łzę. Bo tak już mam.  

Święta na Alasce, Christmas Wonderland, My Christmas Inn, Święta na zamówienie  

Cztery filmy, jedna historia. Można włączyć początek jednego, potem środek z drugiego i końcówkę trzeciego i wszystko się zgadza. A potem jeszcze ten czwarty. Za rok i tak nie będziecie pamiętać, że je oglądaliście, więc jest szansa, że obejrzycie raz jeszcze.  

Jest sobie kobieta, która wyjeżdża w nieznane/wraca w rodzinne strony, gdzie jest spokojnie, przytulnie, świątecznie, ale całkiem odmiennie od jej normalnego życia. Poznaje tam faceta, który też nie pasuje do jej życia, ale zakochuje się w nim, więc po długich rozterkach i dywagacjach postanawia rzucić dla niego wszystko i dać się porwać świętom i miłości.  

Święta na zamówienie są trochę inne, bo tu dla odmiany mamy faceta, który nie uznaje świąt i kobietę, która z przyjemnością pokaże mu jak piękny może być świąteczny czas.  

Warto zrobić sobie do tych filmów wypasioną herbatę albo gorącą czekoladę, wtedy stają się o wiele lepsze.   

Prezenty z nieba 

Przewidywalny aż do bólu. Ratuje go tylko to, że historia bazy wojskowej USA, która w okresie bożonarodzeniowym zrzuca paczki świąteczno-humanitarne zapomnianym tropikalnym wyspom, jest historią prawdziwą. I bardzo wzruszającą.  

Ale dodanie do tego romansu pomiędzy dziewczyną z Kongresu, której zadaniem jest znalezienie powodu do zamknięcia jednostki z dowódcą bazy jest po prostu zbyt miałkie. Nawet jak na mnie. A ja standardy pod względem romansideł mam naprawdę niskie.  

Randki od święta 

W jakimś przypływie przedświątecznego szału postanowiłam obejrzeć ten film z moim mężem. Ja sama zniosłam to dość ciężko, a faceta to już na pewno nie warto do tego mieszać.  

Główna bohaterka jako jedyna w rodzinie nie ma z kim przyjść na świąteczną ucztę i powoduje to zwyczajową lawinę komentarzy i pytań. Przyprowadza więc przypadkowego faceta z centrum handlowego, a potem postanawiają ‘wynajmować się sobie’ również na inne święta i okazje. Jak to się skończy to chyba wszyscy się domyślamy. Wszak czy całe nasze życie nie toczy się od okazji do okazji?  

Dolly Parton Cudownych Świąt 

Ja chyba nawet nie jestem pewna jak to skomentować. Jakoś tak podświadomie spodziewałam się przyjemnego widowiska, czegoś w rodzaju świątecznej Mamma Mia. A dostałam coś bardzo złego, o czym chcę zapomnieć jak najszybciej, bo boję się, że zbotoksowane twarze Dolly Parton i Christine Baranski będą mi się śniły po nocach.  

Jakby co to oglądacie tylko na własną odpowiedzialność.  

Facet na święta 

A to jest taki mały twist na koniec. Bo akurat ten serial jest bardzo dobry. Pierwszy sezon pojawił się w zeszłym roku, a za dwa tygodnie dostaniemy drugi.

Zapowiada się dość banalnie. Główna bohaterka jako jedyna w rodzinie nie ma z kim przyjść na świąteczną ucztę i powoduje to zwyczajową lawinę komentarzy i pytań. Chwila, czy ja już przypadkiem o tym nie pisałam? Pisałam, dwa akapity wyżej. Bo zamysł jest naprawdę banalny, ale już dalsze przygody nie do końca. I bardzo przyjemnie się je ogląda.  Do tego serial jest norweski co podkręca zimową atmosferę razy dwa. 

Zdjęcie główne: unsplash.com, zdjęcia w tekście: netflix.com