Wietrzenie magazynów, wyprzedaże, promocje, obniżki o 90%, trzy sztuki w cenie dwóch. Kto z nas nie kocha promocji nie pierwszy rzuci metką.  

Ile razy zdarzyło Ci się wrócić do domu z przepiękną maselniczką, wełnianym narciarskim swetrem czy dizajnerskim uchwytem na wiszącą paprotkę, a po 5 minutach w domu zorientować się, że coś tu nie gra. Bolesławska maselniczka nie komponuje się ze śniadaniami jedzonymi na stojąco albo wcale, na nartach nie umiesz jeździć (o snowboardzie to lepiej nie wspominać – kto to widział dać sobie przypiąć obie nogi do jednej deski?), a wiszącą paprotkę to widziałeś ostatnio u babci. Jeszcze w XX wieku. Pamięci ostatniego kaktusa, który zdechł u Ciebie w domu poświęcimy po prostu minutę ciszy.  

A więc Black Friday. Wiesz, ja mam czasem tak, że potrzebuję na już parę czarnych eleganckich spodni. Najlepiej szyfonowych i za cholerę nie mogę takich znaleźć w żadnym sklepie. A jestem przekonana, że widziałam takie spodnie kilka miesięcy temu i nawet była wtedy promocja, ale po co kupować coś w czym nie wiem czy będę chodzić. Teraz było by jak znalazł, ale wtedy pomyślałam “nie, nie dam się na to złapać”. Wszystkie poradniki mówią przecież, że tylko idioci kupują na wyprzedażach co im się podsunie pod nos.  

Internet pełen jest dobrych rad, które warto zastosować w wyprzedażowym szaleństwie – “kupuj z głową, nie daj się oszukać, sprawdzaj wcześniejsze ceny”. Niestety nie zawsze człowiek ma czas i możliwość sprawdzenia wszystkiego. A wiecie kto jest temu wszystkiemu winny? Otóż my, którzy postanowiliśmy zaadaptować na swoje potrzeby kolejne amerykańskie święto i koncertowo je zepsuć.  

Black Friday to powinien być Black Friday. Jeden czarny piątek. Przeceny jak nigdy i to bez wcześniejszego sztucznego zawyżania ceny. Wyprzedajemy to, co faktycznie mamy do wyprzedania. U nas od lat zamiast Black Friday słyszymy o Black Week, Black WeekS, Black Month i innych coraz dłuższych okresach czasowych. A do tego raport Deloitte za 2020 rok wskazuje, że średnia obniżka ceny w Czarny Piątek wyniosła 3,4%. No wow.   

Firmy prześcigają się nie tylko w wydłużaniu czasu wyprzedaży, ale przede wszystkim w kręceniu cenami. Wystarczy prosty przykład, jak ten z profilu Wykopu:  

Albo reklama automatycznego odkurzacza w radio, który w jednym ze sklepów elektronicznych przeceniony został o kilkaset złotych i kosztuje teraz 2400 zł. Szkoda tylko, że kilka miesięcy temu zastanawiałam się nad jego zakupem i doskonale pamiętam, że kosztował wtedy tyle samo. A przez pewien czas w promocji nawet mniej. Widocznie wtedy to była prawdziwa promocja. To dzięki takim praktykom w czasie wielotygodniowego blekfrajdej trzeba mieć oczy dookoła głowy.  

Black Friday mamy dzisiaj. Dokładnie dzisiaj, w ostatni listopadowy piątek. Nie dajcie się oszukać i nie wracajcie do domu z niepotrzebną maselniczką. A po zakupach poświęćcie chwilę zadumy komercyjnemu świętu zrujnowanemu przez komercję.